Info

avatar Blog rowerowy prowadzi Keto z miasteczka Bydgoszcz. Mam przejechane 177844.66 km Jeżdżę z prędkością średnią 25.82 km/h Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
80.18 km
02:55 h 27.49 km/h:
Maks. pr.:44.59 km/h
Temperatura:18.0
HR max:169 ( 92%)
HR avg:128 ( 70%)
Podjazdy:168 m
Kalorie: 1642 kcal

Chrośna

Niedziela, 10 lipca 2016 · dodano: 10.07.2016 | Komentarze 0

Trasa: Bydgoszcz - Makowiska - Chrośna - Nowa Wieś Wielka - Dziemionna Palczyn - Jeżewo - Łabiszyn - Obóżnia - Kobylarnia - Olimpin - Brzoza - Bydgoszcz

HZ - 51%
FZ - 42%
PZ - 7%
cad - 87

Trasa w składzie: Łukasz, Jarek i ja.


Pięknie zalesione okolice Chrośnej.


Jarek na trasie.

Kategoria Canyon, 50-100 km


Dane wyjazdu:
622.40 km
24:13 h 25.70 km/h:
Maks. pr.:56.35 km/h
Temperatura:30.0
HR max:165 ( 90%)
HR avg:127 ( 69%)
Podjazdy:3284 m
Kalorie:15684 kcal

Pierścień Tysiąca Jezior

Sobota, 2 lipca 2016 · dodano: 05.07.2016 | Komentarze 4

Trasa: Świękitki - Babiak - Reszel - Sztynort - Gołdap - Rutka Tartak - Sejny - Augustów - Wydminy - Mrągowo - Kikity - Świękitki

HZ - 44%
FZ - 47%
PZ - 9%
cad - 82

Zdjęcia z ultramaratonu.

Startuję w kategorii Open, o godzinie 7.55, w dziewiątej grupie startowej. Od początku całą grupą jedziemy w dobrym, szybkim tempie. Towarzysze zgodnie współpracują na zmianach, to i kilometry szybko upływają.

Na pierwszy punkt kontrolny w Babiaku (41 km) wpadamy tylko po podbicie książeczki maratonu i uzupełnienie zapasów wody i izotoników. Zaczyna się robić coraz cieplej, a przewidywane prognozy pogody już niedługo dadzą się wszystkim zawodnikom bardzo mocno we znaki.

Teren od samego początku jest bardzo mocno pagórkowaty, ale na razie jedzie się dobrze. Otrzymuję kolejne sms-y od moich wiernych kibiców z rodziny i kolegów, które dodatkowo motywują do jazdy.

Na drugim punkcie kontrolnym (Reszel), na 98 km moja grupka się rozpada. Większa część chce zostać dłużej na odpoczynek, aby chwile odetchnąć od narastającego upału. Pije dużo płynów, zjadam banany, arbuza, a batony zabieram ze sobą i szybko ruszam na trasę z doświadczonymi kolegami z BBTour-u. Jednak już po kilkunastu kilometrach ich tempo wydaje mi się za wolne dla mnie i odjeżdżam sam, zostawiając stawkę z tyłu.

Samotnie jadę przez dobre kilkadziesiąt kilometrów, gdzie na trasie dochodzę do Ola, który wyruszył ze startu znacznie szybciej przede mną. Chwilę rozmawiamy i rozjeżdżamy się, każdy swoim tempem. Dochodzę też do Remigiusza Ornowskiego (rekord trasy BBTour w 2014 r.), który na tym odcinku jechał jakoś wyjątkowo wolno.
Dojeżdżam do kolejnego punktu kontrolnego w miejscowości Harsz, na 153 km, urokliwie położonego na plaży, tuż przy jeziorze. Widok niecodzienny; z jednej strony plażowicze wypoczywający na brzegu i kąpiący się w jeziorze, a z drugiej strony co chwilę nadjeżdżający zawodnicy zmęczeni upałem, z których nie jeden chętnie skorzystałby z kąpieli w jeziorze.

Na punkcie nie zabawiłem zbyt długo, a i tak Wąski z ekipą oraz Olo spędzili tu znacznie mniej czasu niż ja i ruszyli szybko na trasę wcześniej. Zmusiłem się do wyjazdu i po kilku kilometrach dogoniłem Ola. W dalekiej perspektywie był Wąski z ekipą. Jako że na tym odcinku jechało mi się bardzo dobrze szybko doszedłem kolegów, którzy jednak woleli jechać swoim, wolniejszym tempem. Pognałem dalej sam. Po dłuższym czasie także zacząłem odczuwać skutki upału. Tempo jazdy wyraźnie mi spadło i momentami zacząłem się dosłownie wlec. Polewanie głowy wodą dodawało ulgę tylko na kilkanaście minut, ale dobre i to. Batony energetyczne przestały mi smakować, a cokolwiek słodkiego po prostu już mi nie wchodziło. Dosłownie na oparach przyjechałem na punkt do Gołdapi (218 km).

Chciałem zjeść coś normalnego, energetycznego, nie słodyczy, a tu niemiła niespodzianka tylko pomidory, jabłka (i jak z tego jechać) i znienawidzone banany. Zmusiłem się do tych ostatnich, przy okazji korzystając z pompy z wodą na rynku miasta, cały się oblewając. Na rynku panował duży ruch ze względu na start samochodów rajdowych na odcinku specjalnym odbywających się tutaj Rajdowych Mistrzostw Polski.

Z ogromnym zniechęceniem zmusiłem się do wyruszenia w dalszą trasę. Pojechałem wraz z dwójką kolegów Michałem i Mateuszem, z którymi od tego momentu przejechałem trasę maratonu aż do samej mety.

Odcinek do punktu kontrolnego w miejscowości Rutka-Tartak jechało mi się bardzo ciężko. To był dla mnie najtrudniejszy etap trasy. Jechałem wolno, a przy prędkości 23-25 km/h miałem stale wysokie tętno powyżej 140 ud./min. Nawet zwalniając jeszcze bardziej nie mogłem uspokoić tętna. Prawdopodobne były dwie przyczyny; po pierwsze panujący ogromny upał, a po drugie brak wystarczającej ilości czasu na regenerację po ukończonym 10 dni wcześniej Brevecie 1000 km w Pomiechowku. No cóż miałem nauczkę, ale jechać trzeba dalej. Dodatkowo niezliczona ilość podjazdów mocno wybijała mnie z rytmu jazdy.

Z ulgą dotarłem na punkt kontrolny w Rutce-Tartak (273 km), gdzie koniecznie chciałem się dobrze najeść na dalszą część trasy. I po raz kolejny rozczarowanie; do jedzenia tylko ciepła zupa pomidorowa (za to bardzo dobra) i kanapka, do tego wafelek Grzesiek i banan. Wypiłem colę i kawę, a w między czasie dojechali zawodnicy z kategorii Solo, m.in. Wiesiu Jańczak i Turysta. Chwilę później pojawił się Wąski. Po prawie godzinie spędzonej na punkcie zmusiłem się do dalszej jazdy w towarzystwie kolegów Mateusza i Michała. Wraz z upływem przejechanych kilometrów nieco spadła temperatura i zrobiło się już bardziej znośnie. Zaczęło mi się trochę lepiej jechać, a tętno dało się trochę obniżyć i uspokoić. Po drodze zaliczamy kolejny punkt kontrolny w Sejnach (310 km). Zapada zmrok więc jedziemy już dobrze oświetleni. Odcinek do punktu w Augustowie jedzie się bardzo dobrze, odzyskałem siły, to i średnia wyraźnie wrosła. Cały czas trzymamy prędkość na poziomie 31-33 km/h, aż do samego punktu.

Punkt w Augustowie (353 km) super zaopatrzony w jedzenie. Zjadam dwudaniowy obiad i dodatkowo rzeczy, które tylko dałem radę w siebie wcisnąć. Tak zaopatrzony mogę śmiało jechać dalej w trasę. Tuż przed wyruszeniem zaczyna padać, więc ubieramy się na deszcz, ale jechać trzeba. Do kolejnego punktu długa droga w nocy, ok. 80 km, z czego prawie dwie godziny jedziemy w ulewnym deszczu. Jest dość ciepło, ok. 19 stopni Cejsjusza, więc jedzie się w miarę dobrze.

O świcie przyjeżdżamy na punkt w Wydminach (438 km). Jest dużo jedzenia, same smaczne rzeczy, które zjadam ze smakiem. Przez chwilę poleżałem sobie na leżaku, ale koledzy wzywają, że czas ruszyć dalej. Wyjeżdżamy, a na niebie pokazują się ciemne, ołowiane chmury. Długo na deszcz nie trzeba było czekać. Rozpadało się tuż przed Rynem. Z czasem deszcz przeszedł w gwałtowną ulewę, a przy temperaturze 14 stopni Celsjusza zrobiło mi się wyraźnie zimno. Długie zjazdy strasznie mnie wychładzały. Kiepskiej jakości nawierzchnia z ogromnymi połatanymi dziurami wymagała większej uwagi przy zjeżdżaniu. Od ściskania kierownicy bolały mnie dłonie. Obecność punktu kontrolnego w Mrągowie (517 km) tylko pogorszyła sprawę. Ogrzewane pomieszczenie z ciepłą herbatą, z chwile później na zewnątrz ponownie deszcz i zimno. Moja motywacja do dalszej jazdy spadła do zera. Dobrze, że nie było jakiegoś samochodu serwisowego bo mogłyby pojawić się myśli o wycofaniu z imprezy i to na 100 km przed metą.

Ostatnia setka do mety z punktem kontrolnym w Kikitach (565 km) po drodze to jazda w nieustającym deszczu, cały czas góra-dół z niekończącą się ilością podjazdów, oczywiście z beznadziejną nawierzchnią.

Ostatnie kilkanaście kilometrów przed metą przestało padać i na chwile wyszło nawet słońce aby w glorii wjechać na metę. Koniec.

Maraton okazał się dla mnie dość trudny. Głównie ze względu na panujące upały i zmęczenie poprzednią imprezą (Brevet 1000 km). Na przyszłość muszę rozsądniej podejść do grafika startów. O skali trudności pogodowych niech świadczy fakt wycofania się aż 16 zawodników z maratonu, w tym kilku bardzo mocnych osób, zaprawionych w takich trasach.

Czas netto - 24 godz. 13 min.
Czas brutto - 28 godz. 36 min.
Miejsce w kategorii Open - 14 (na 90 startujących)
Miejsce w Generalce - 27 (na 115 startujących)
Zaliczone nowe gminy - 30



Dekoracja zawodników, którzy ukończyli ultramaraton Pierścień Tysiąca Jezior.

Kategoria > 200 km, Canyon, Maratony


Dane wyjazdu:
71.23 km
02:28 h 28.88 km/h:
Maks. pr.:49.05 km/h
Temperatura:30.0
HR max:163 ( 89%)
HR avg:137 ( 75%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1620 kcal

Po pracy

Czwartek, 23 czerwca 2016 · dodano: 23.06.2016 | Komentarze 0

Trasa: Bydgoszcz - Osielsko - Niwy - (Żołędowo - Strzelce Górne - Jarużyn - Żołędowo) 3x pętla - Niemcz - Bydgoszcz

HZ - 8%
FZ - 85%
PZ - 7%
cad - 85
Kategoria 50-100 km, Canyon


Dane wyjazdu:
1024.40 km
39:33 h 25.90 km/h:
Maks. pr.:63.99 km/h
Temperatura:25.0
HR max:160 ( 87%)
HR avg:117 ( 64%)
Podjazdy:3401 m
Kalorie:22661 kcal

Brevet w Pomiechówku 1000 km

Środa, 15 czerwca 2016 · dodano: 20.06.2016 | Komentarze 10

Trasa: Pomiechówek - Płock - Kłodawa - Piotrków Kujawski - Trzemeszno - Łaszków - Brzeziny - Widawa - Gomulin - Stąporków - Iłża - Puławy - Piotrowice - Nasielsk - Pomiechówek

HZ - 67%
FZ - 32%
PZ - 1%
cad - 85

Zdjęcia z ultramaratonu.

Biorę udział w kolejnym brevecie organizowanym przez Fundację Randonneurs Polska, tym razem na „królewskim dystansie” 1000 km.

Start został zaplanowany na godzinę 18, czyli w praktyce mam już za sobą cały dzień na nogach a w perspektywie jeszcze dwie noce jazdy bez snu.

Po krótkiej odprawie stawka piętnastu zawodników wyrusza na trasę. Już od pierwszych kilometrów wiatr sprzyja a temperatura jest idealna do jazdy. Jak się później okaże wszystko diametralnie się zmieni.

Po kilku kilometrach od startu Jarek Kędziorek (Kurier) szybko odjeżdża od grupy i będzie tak jechał przez większość trasy maratonu. Generalnie trzymamy się całą grupą kolarzy i jedziemy sprawnie w dobrym tempie.

Przed Płockiem kolega zalicza defekt pedału SPD (Crank Brothers), który stale się odkręca ze względu na zgubioną nakrętkę kontrującą. W efekcie na pierwszym punkcie kontrolnym w Płocku (PK Płock – 107 km) zmuszony jest do wycofania się z udziału w brevecie.

Rozpoczynamy nocną część jazdy i już po pierwszych kilometrach za punktem kontrolnym jadę tylko z Wiesiem Jańczakiem (Wiecho) i Słoweńcem Simonem Kraśna. Pozostała część grupy zostaje z tyłu i odpuszczają tak wysokie tempo. Przed Gostyninem zaczyna padać, więc ubieramy się w rzeczy na deszcz. Mokra aura trwa prze kolejne 70 km, gdzie docieramy do drugiego punktu kontrolnego w Kłodawie (PK Kłodawa – 175 km). Tutaj spotykamy Kuriera i po podbiciu pieczątek do książeczki brevetu, ruszamy dalej we czwórkę. Początkowo Kurier trzyma się z nami, ale dla niego tempo okazuje się za wolne i szybko nam odjeżdża. W niezmienionym składzie docieramy do trzeciego punktu kontrolnego w Piotrkowie Kujawskim (PK Piotrków Kujawski – 226 km). Przestaje padać deszcz, a noc jest bardzo ciepła, więc można jechać na „krótko”.

Tuż o świcie docieramy do Kruszwicy, gdzie odbijamy początkowo w kierunku południowym na Strzelce a następnie na zachód, w kierunku Gniezna. Od tego momentu zrywa się mocny, południowy wiatr, który stale będzie bardzo przeszkadzał w jeździe.

Pokonujemy bardzo nieprzyjemny odcinek ruchliwej drogi nr 15. Co chwilę niebezpiecznie blisko wyprzedzają nas całe stada TIR-ów. Od samego poranka wzmaga się też ruch samochodów osobowych. Z wielka ulgą dojeżdżamy do czwartego punktu kontrolnego w Trzemesznie (PK Trzemeszno – 292 km). Już tradycyjnie spotykamy Kuriera gotowego do dalszej drogi. Chcę zjeść coś ciepłego, ale o tak wczesnej porze (5.10) wszystko jest jeszcze zamknięte, a nie mam ochoty na hot-dogi ze stacji benzynowych.

Ruszamy dalej i jak zwykle Kurier momentalnie nam odjeżdża. Po kilku kilometrach zostaje z tyłu Simon i dalej jadę wspólnie z Wiesiem. Chcemy bez postojów dojechać na duży punkt kontrolny z obiadem, ale znużenie jazdą zmusza nas do postoju na kawę tuż przed Słupcą.

Robi się bardzo ciepło, wręcz upalnie. Wiatr nadal bardzo przeszkadza, więc wolnym tempem ciągniemy na zmianach. Jedziemy przez płaskie tereny Wielkopolski, bez lasów co dodatkowo ułatwia pracę wiatrowi w przeszkadzaniu nam w jeździe.

Z wielką ulgą dojeżdżamy wreszcie do piątego tzw. dużego punktu kontrolnego w Łaszkowie (DPK Łaszków – 410 km). Na punkcie odpoczywa Kurier i strasznie narzeka na samotną walkę z wiatrem. Zjadam pyszny obiad (zupa krem pomidorowy i makaron z dodatkami), a po uzupełnieniu zapasów jedzenia i picia na dalszą trasę odpoczywamy leżąc na wygodnej łące w pełni słońca. Odpoczywaliśmy tam przez godzinę i aż trudno było się zmusić do wyruszenia w dalszą drogę.

W międzyczasie naszego odpoczynku na punkt kontrolny dojechał Simon, który po zjedzeniu obiadu szybko, jeszcze przed nami wyruszył na trasę.

Przez kilkanaście kilometrów jechaliśmy po raz kolejny wspólnie z Kurierem, ratując go nawet przed pomyłką nawigacyjną. Widzieliśmy w oddali na horyzoncie jadącego Simona. Dodało to energii Kurierowi który skutecznie doszedł go na trasie. Spotkaliśmy się wspólnie na kolejnym, szóstym punkcie kontrolnym w Brzezinach (PK Brzeziny – 453 km). Aby ratować się przed dużym upałem fundujemy sobie lody.

Dalsza jazda idzie stosunkowo wolno. Wiatr dalej daje się we znaki i takim słabym tempem na chwilę wjeżdżamy na siódmy punkt kontrolny w Widawie (PK Widawa – 515 km). Na punkcie okazuje się, że przyjechaliśmy przed Simonem, który gdzieś tuż przed dojazdem na sam punkt nie mógł go odnaleźć. Krótkie postoje Simona na punktach powodują, że zazwyczaj ma nad nami przewagę na trasie, ale później w drodze skutecznie go doganiamy.

Odcinek do Gomulina jedziemy lokalna drogą o bardzo złej jakości nawierzchni z wielkimi dziurami i grubymi łatami na niektórych z nich. Nadciągają ciemne chmury i momentalnie zaczyna padać deszcz, który szybko przechodzi w ulewę. W takiej pogodzie dojeżdżamy do ósmego punktu kontrolnego w Gomulnie (PK Gomulin – 560 km). Po potwierdzeniu przyjazdu na punkt kontrolny pieczątką udajemy się do restauracji na obiad. Musimy się dobrze najeść przed kolejną jazdą nocną, gdzie do punktu z noclegiem zostało nam około 140 km. Zjadamy dwudaniowy obiad i po godzinnym odpoczynku ubieramy się cieplej na dalsza jazdę.

Kiedy wyjeżdżamy z parkingu restauracji na punkt dojeżdża trójka kolarzy (Paweł Kosiorek, Jędrzej Rynkiewicz i Aleksander). Chwilę rozmawiamy i ruszamy w trasę, aby jak najszybciej dojechać na nocleg w Iłży.

Droga do dziewiątego punktu kontrolnego w Stąporkowie (PK Stąporków – 643 km) bardzo mi się dłużyła. Jazda nocą dla mnie zawsze jest złudna; mam wrażenie że jadę szybko a faktycznie licznik pokazuje tylko 23-25 km/h. Wyraźnie zaczynam odczuwać brak snu w drugiej, nieprzespanej dobie jazdy. Momentami mam wrażenie, że zaraz zasnę i chwilami robi się niebezpiecznie. Wiesław też zaczyna zamulać. Chwilę odpoczynku daje pięciominutowa drzemka na przystanku autobusowym, z której wybudzają nas koledzy jadący za nami (Paweł, Jędrzej i Aleksander). Ruszamy dalej wspólnie całą piątką i w takim komplecie dojeżdżamy na duży punkt kontrolny w Iłży (DPK Iłża – 700 km).

Abym mógł dalej jechać muszę się trochę zdrzemnąć. Po zjedzeniu obiadu, we trójkę (Wiesław, Paweł i ja) idziemy spać, ustawiając budzik na dwie godziny snu. Natomiast Jędrzej i Aleksander ruszają dalej, mając nadzieję na przejechanie całej trasy bez snu.

Dźwięk budzika skutecznie stawia mnie na nogi. Wstaje wyraźnie wypoczęty po tylko 2 godz. snu. Oczywiście fizycznie jest to złudne, ale mózg chwilowo został oszukany.

Z punktu wyruszamy całą trójką o godzinie 7. Od samego rana świeci słońce i już zaczyna robić się ciepło. Do Puław pokonujemy całe mnóstwo długich podjazdów, ale za to fajnie zjeżdża się szybko zjazdami.

Jedenasty punkt kontrolny zaliczamy w Puławach (PK Puławy – 789 km). Jako śniadanie zjadam ogromną pizzę z colą i tak zaopatrzony w energię ruszam w drogę, zgodnie pracując na zmianach, ale ogromny upał daje się we znaki i często musimy uzupełniać zapasy wody.

Na krótko wjeżdżamy na dwunasty punkt kontrolny w Piotrowicach (PK Piotrowice – 884 km) i szybko wyruszamy na trasę. Jedzie się dobrze, a wodę zużywam nie tylko do picia ale i do polewanie głowy, i ciała. Temperatura wynosi 35 stopni Celsjusza a do tego jest bardzo duszno. Na niebie pojawiają się ogromne chmury burzowe. Początkowo wahamy się czy jechać dalej i kontynuujemy jazdę by zaraz zawrócić na przystanek. Po chwili przechodzi gwałtowna nawałnica. Leje deszcz i pojawiają się grzmoty, do tego wieje bardzo silna wichura. Trwa to kilkanaście minut, które przeczekaliśmy na przystanku. Wszystko ucichło i zaczyna się wypogadzać, więc możemy jechać dalej. Dopiero teraz widać skutki wichury jaka przeszła przez ten teren. Dziesiątki połamanych drzew, konary powalone na ulicy, straż pożarna jadąca na sygnale i ludzie porządkujący swoje obejścia od połamanych części drzew.

Dojeżdżamy do remontowanego odcinka drogi i zmuszeni jesteśmy kierować się objazdem, przy okazji zaliczam Canyonem jazdę po błotnistym odcinku szutrowym. W okolicach tego odcinka pogubił się na trasie Simon, którego tym samym ostatecznie wyprzedziliśmy.

Wiatr momentami przechodził w porywisty i bardzo ograniczał jazdę do szarpaniny. Do tego wyraźnie się ochłodziło, do tego stopnia, że konieczne było cieplejsze ubranie się.

Na trzynastym punkcie kontrolnym w Nasielsku (PK Nasielsk – 986 km) dowiadujemy się, że dosłownie tuż przed nami jadą Jędrzej i Aleksander. Narzuciliśmy mocniejsze tempo z szansą na dogonienie kolegów i faktycznie po kilku kilometrach łapiemy chłopaków na trasie. Obaj wyglądają na bardzo zmęczonych brakiem snu. W konsekwencji nasz dwugodzinny sen i trochę odpoczynku dało chyba lepszy rezultat i większą przewagę nad jazdą bez snu w wykonaniu dwójki kolegów.

Ostatnie kilometry do mety w Pomiechówku pokonujemy wspólnie całą piątką i tak też wjeżdżamy na metę, na której czekają na nas koledzy z Fundacji Randonneurs Polska i zwycięzca brevetu Jarek Kędziorek (Kurier).

Czas netto – 39:33
Czas brutto – 52:10
Pierwsza doba jazdy – 543 km
Jazda bez snu przez 33 godz. – 709 km
Zaliczone nowe gminy 57





Dane wyjazdu:
101.08 km
03:32 h 28.61 km/h:
Maks. pr.:56.81 km/h
Temperatura:21.0
HR max:159 ( 87%)
HR avg:130 ( 71%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2038 kcal

100.000 km

Czwartek, 9 czerwca 2016 · dodano: 09.06.2016 | Komentarze 4

Trasa: Bydgoszcz - Osielsko - Żołędowo - Maksymilianowo - Bożenkowo - Samociążek - Koronowo - Stronno - Karczemka - Dobrcz - Sienno - Zawada - Trzeciewiec - Włóki - Gądecz - Strzelce Górne - Jarużyn - Żołędowo - Niwy - Osielsko - Bydgoszcz

HZ - 34%
FZ - 62%
PZ - 4%
cad - 85

Mały jubileusz - stuknęło 100.000 przejechanych kilometrów !
Kategoria 100-150 km, Canyon


Dane wyjazdu:
534.92 km
20:10 h 26.52 km/h:
Maks. pr.:77.17 km/h
Temperatura:26.0
HR max:167 ( 91%)
HR avg:128 ( 70%)
Podjazdy:4817 m
Kalorie:12518 kcal

Maraton Podróżnika 2016

Sobota, 4 czerwca 2016 · dodano: 06.06.2016 | Komentarze 4

Trasa: Mąchocice Kapitulne - Szczucin - Wielka Góra - Zamek Kamieniec - Izdebki - Sędziszów Małopolski - Sandomierz - Mąchocice Kapitulne

HZ - 45%
FZ - 43%
PZ - 12%
cad - 79

Fotki maratonowe

Startuję w pierwszej grupce o godzinie 8. Większość o to znajomi z forum Podróże Rowerowe.

Mocne tempo idzie już od pierwszych kilometrów, co powoduje bardzo szybką selekcję. Zostaję z Turystą, Szafarem, TomStepem i dwójką innych kolarzy. Pozostała część z głównej grupy zostaje z tyłu, natomiast silnej czołówki (Tomek, Hipcia, Hipek, Waxmund, Symfonian, Gavek, Kurier, Góral Nizinny) już nie widać, tak mocno odjechali na podjazdach.

Przez pierwsze 100 km jedziemy szybko, korzystając ze zmian w grupie oraz z braku bardziej znaczących podjazdów. Zaliczam pierwszy punkt kontrolny na 101 km w Szczucinie (godz. 11.20). Nawet nie stajemy całą grupą tylko piszemy w drodze sms-a potwierdzającego przybycie na punkt.

Okresowo jadę z Emesem, ale jego tempo okazuje się dla mnie za mocne i zostaję z tyłu. Ten odcinek jadę wymiennie głównie z Turystą.

Pierwszy postój na uzupełnienie zapasów wody robię na 150 km. Droga upływa szybko do kolejnego, drugiego punktu kontrolnego na 200 km (godz. 15.06) – Wielka Góra koło Żurowej, na którym również nie zatrzymuję się. Jak dla mnie, robiłem za długie przejazdy bez postojów, co dało o sobie znać. Odczuwam skutki wysokiego tempa z początkowego odcinka maratonu, a dopiero teraz wjeżdżamy na porządne podjazdy. Ukoronowaniem ich jest wjazd pod Zamek Kamieniec (trzeci punkt kontrolny) na punkt żywieniowy (267 km, godz. 17.57), z maksymalnym nachyleniem 23%. Nie daję rady tutaj wjechać i krótki odcinek prowadzę rower.
Na punkcie sprawdzam godzinę, o której zameldował się Tomek; jak się później okazało zwycięzca maratonu; było to 1 h 20 min przede mną – szok, ale tempo. Zjadam pyszny obiad na łące z pięknym widokiem na pogórza. Uzupełniam zapasy wody i jedzenia, odpoczywam i widzę jak Turysta zbiera się do dalszej drogi. Jego krótkie postoje robią wrażenie. Chwilę później zmuszam się do wyjazdu i startuję z TomStepem. Zaliczamy całe mnóstwo bardzo szybkich zjazdów (rekord ponad 77 km/h), stosunkowo wąskimi drogami, momentami o bardzo kiepskiej nawierzchni. Po kilku kilometrach kolega przebija dętkę w przednim kole i zostaję z nim na wypadek pomocy. Naprawa idzie sprawnie i jedziemy dalej. Po drodze udaje nam się dogonić Turystę, z którym co jakiś czas na trasie będziemy się mijać.

Tuż przed kolejnym punktem kontrolnym zjeżdżamy serię pięknych serpentynowych dróg, które wyglądają jak namiastka tzw. agrafek w Alpach. Dojeżdżamy na czwarty punkt kontrolny na 304 km w Izdebkach (godz. 20.34), gdzie ubieramy się cieplej do jazdy nocnej. Włączamy lampki, chcemy ruszać i po chwili dojeżdżają do nas kolejni zawodnicy (Emes, Endriuh, Szafar i jeszcze kilku). W tak licznej grupie ruszamy dalej.

Zaliczamy kolejne coraz to nowe i większe podjazdy. Na kolejnym z nich grupa mocno się dzieli i po kilku kilometrach jadę już sam z TomStepem i Szafarem. Reszta pogubiła się gdzieś z tyłu.

Do kolejnego punktu kontrolnego jest tylko 60 km, a zaczyna brakować mi wody. Sklepy pozamykane, a na bocznych trasach nie ma żadnych czynnych, całodobowych stacji benzynowych. Ratuje mnie TomStep resztką picia, któremu też niewiele zostało (dzięki). Po drodze w ciemnościach spotykamy Hipka, który jedzie bardzo wolnym tempem, aż nie pasującym do niego!

Na 361 km zaliczamy piąty punkt kontrolny w Sędziszowie (23.21) i kierujemy się do Sandomierza. Jazda chwilami zaczyna mnie mocno nużyć, ale jakoś daję radę. Ze snem nie mam tym razem jakichś większych problemów. Gdzieś już po raz kolejny odnajdujemy się z Turystą i wspólnie wjeżdżamy do Sandomierza na rynek, celem zaliczenia szóstego punktu kontrolnego na 443 km (3.10). Rynek piękny, ale nie ma czasu na zwiedzanie, nawet zdjęcia mi nie wychodzą w tej ciemności.

Ostatnie kilometry nad ranem do mety jedzie mi się ciężko, w ogóle nie mam mocy. Podjazdy się skończyły i jest generalnie płasko, a ja wlokę się 22-25 km/h. TomStep z Emesem odjechali mi a Turysta jakoś dziwnie szybko został z tyłu. Walcząc z niemocą, jadę do mety sam przez około 20 km. Chyba świadomość końcówki maratonu dodaje mi sił i odzyskuję trochę energii, dochodząc nawet Szafara. Ostatnie kilometry jedziemy razem, a na finałowym podjeździe odjeżdżam łatwo co mnie mocno podbudowało psychicznie. Na metę wpadam o godzinie 6.58.

Na 72 startujących zająłem 12 miejsce, mieszcząc się w czasie doby.

Czas brutto - 22:58
Czas netto - 20:10
Łącznie postoje - 2:48
Nowe gminy - 39

Wielkie podziękowania dla Łukasza za wsparcie i informacje z trasy.




Kategoria Canyon, Maratony, > 200 km


Dane wyjazdu:
192.43 km
06:05 h 31.63 km/h:
Maks. pr.:54.68 km/h
Temperatura:26.0
HR max:174 ( 95%)
HR avg:148 ( 81%)
Podjazdy:1282 m
Kalorie: 4543 kcal

Kaszebe Runda 2016

Niedziela, 29 maja 2016 · dodano: 30.05.2016 | Komentarze 2

Trasa: Kościerzyna - Olpuch - Borsk - Wiele - Lubnia - Leśno - Laska - Drzewicz - Swornegacie - Lipnica - Rekowo - Udorpie - Ugoszcz - Studzienice - Półczno - Sulęczyno - Klukowa Huta - Stężyca - Koscierzyna

HZ - 5%
FZ - 30%
PZ - 65%
cad - 84

Kaszebowe fotki

Kolejna edycja Kaszebe Runda w której biorę udział, ale tym razem z debiutującym synem Łukaszem na dystansie 195 km.
Startujemy w drugiej grupce kolarzy, a wraz z nami jadą bydgoscy koledzy JarmikAlex.
Od samego startu „dzida” praktycznie do mety. Z Łukaszem jadę przez początkowe 13 km trasy, a cały pozostały dystans schodzi mi na stałej pogoni za synem. Oczywiście nie udaje mi się założony plan i widzimy się dopiero na mecie.
Generalnie tegoroczna edycja Kaszebe w moim wykonaniu to jedna wielka GONITWA.

Czasy uzyskane na maratonie:

Krzysztof – 6:10 (brutto), 6:05 (netto)
Łukasz – 5:45 (brutto)






Dane wyjazdu:
83.74 km
02:46 h 30.27 km/h:
Maks. pr.:56.23 km/h
Temperatura:23.0
HR max:160 ( 87%)
HR avg:126 ( 69%)
Podjazdy:145 m
Kalorie: 1524 kcal

Po pracy

Piątek, 27 maja 2016 · dodano: 27.05.2016 | Komentarze 1

Trasa: Bydgoszcz - Osielsko - Niwy - (Żołędowo - Strzelce Górne - Jarużyn - Żołędowo) 4x pętla - Niemcz - Bydgoszcz

HZ - 63%
FZ - 34%
PZ - 3%
cad - 87


Mistrz kierownicy !
Kategoria 50-100 km, Canyon


Dane wyjazdu:
105.87 km
03:30 h 30.25 km/h:
Maks. pr.:53.51 km/h
Temperatura:20.0
HR max:160 ( 87%)
HR avg:133 ( 73%)
Podjazdy:171 m
Kalorie: 1966 kcal

BC

Czwartek, 26 maja 2016 · dodano: 26.05.2016 | Komentarze 0

Trasa: Bydgoszcz - Osielsko - Żołędowo - Maksymilianowo - Bożenkowo - Samociążek - Koronowo - Stronno - Karczemka - Dobrcz - Sienno - Zawada - Trzeciewiec - Włóki - Gądecz - Strzelce Górne - Jarużyn - Żołędowo - Niwy - Osielsko - Myślęcinek - Bydgoszcz

HZ - 17%
FZ - 78%
PZ - 5%
cad - 89


Canyon ubrany w nowe kółka (Shimano Ultegra WH-6800).
Kategoria 100-150 km, Canyon


Dane wyjazdu:
60.54 km
02:33 h 23.74 km/h:
Maks. pr.:49.31 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Po pracy

Wtorek, 24 maja 2016 · dodano: 24.05.2016 | Komentarze 0

Trasa: Bydgoszcz - Osielsko - Niwy - Żołędowo - Aleksandrowo - Strzelce Górne - Jarużyn - Aleksandrowo - Strzelce Górne - Jarużyn - Strzelce Górne - Gądecz - Borówno - Nekla - Żołędowo - Niemcz - Myślęcinek - Bydgoszcz

Trasa z Jarkiem.