Info

avatar Blog rowerowy prowadzi Keto z miasteczka Bydgoszcz. Mam przejechane 169749.72 km Jeżdżę z prędkością średnią 25.73 km/h Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

BBTour 2014

Dystans całkowity:1042.70 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:40:43
Średnia prędkość:25.61 km/h
Maksymalna prędkość:69.80 km/h
Suma podjazdów:5758 m
Maks. tętno maksymalne:179 (98 %)
Maks. tętno średnie:121 (66 %)
Suma kalorii:26025 kcal
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:1042.70 km i 40h 43m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
1042.70 km
40:43 h 25.61 km/h:
Maks. pr.:69.80 km/h
Temperatura:17.0
HR max:179 ( 98%)
HR avg:121 ( 66%)
Podjazdy:5758 m
Kalorie:26025 kcal

BBTour 2014

Sobota, 23 sierpnia 2014 · dodano: 29.08.2014 | Komentarze 13

Trasa: Świnoujście - Płoty - Drawsko Pomorskie - Piła - Kruszyn - Toruń - Włocławek - Gąbin - Żyrardów - Białobrzegi - Iłża - Nowa Dęba - Rzeszów - Brzozów - Ustrzyki Dolne - Ustrzyki Górne

HZ - 60%
FZ - 36%
PZ - 4%
cad - 79

Czas netto - 40:43
Czas brutto (z postojami) - 54:11
650 km w 24 godz. (rekord dobowy)
730 km w 28 godz. (rekord jazdy bez snu)

Fotki z BBTouru

Do startu w ultramaratonie kolarskim Bałtyk – Bieszczady Tour przymierzałem się już dwa lata temu. Jednak wtedy było już za późno, aby zrobić kwalifikację do tego maratonu. Miałem dużo czasu na przygotowanie do kolejnej edycji, które od tej pory będą obywać się regularnie co dwa lata.

Oto w dwa lata i po uzyskaniu wymaganej kwalifikacji stoję na starcie długo oczekiwanej imprezy.

Startuję wraz ze swoją grupą 6-cio osobową z promu Bielik o godz. 9. Dźwięk dzwonka pokładowego daje sygnał do startu. Już na wylocie ze Świnoujścia tempo zaczyna niepokojąco wzrastać. Z licznika praktycznie nie schodzi poniżej 35km/h. Trochę spanikowałem, że zostanę sam od początku i dzielnie trzymam wysokie tempo. Po raz kolejny emocje wzięły górę nad rozsądkiem. Odczułem to szybko niezłym zmęczeniem już na pierwszym punkcie kontrolnym w Płotach, na 76 km trasy.

Dalej już postanowiłem jechać taktycznie (zmotywował mnie do tego także sms Alexa). Grupki startowe już zaczęły się mieszać; silniejsi poszli do przodu, a słabsi pozostawali. Dołączyłem do kolarzy z tyłu stawki i wspólnie równym tempem jechaliśmy swoje. Trasę dobrze znałem od samego początku aż do Żyrardowa, mając już trochę zjeżdżone te okolice.

Szybko i sprawnie poszło zaliczenie kolejnych punktów kontrolnych w Drawsku Pomorskim oraz Pile. W drodze na punkt w Kruszynie spotykam swoich wiernych kibiców – rodzinę. Oczekiwali na mnie w Nieżychowie z transparentami i trąbkami, a okrzykami zagrzewali mnie do dalszej jazdy. Dało mi to niesamowitego kopa do kręcenia. Po raz drugi i nadal nie ostatni rodzina dopinguje mnie na 10% podjeździe w Rudzie. Chłopaki z mojej grupki nie kryli zdziwienia i zadowolenia z sytuacji.

Na obwodnicy Nakła wyjechali mi naprzeciw koledzy rowerzyści z Bydgoszczy: Alex 1976jazz. Jadą ze mną na zmianach i tak wspólnie już po zmroku docieramy do dużego punktu kontrolnego (DPK) w Kruszynie. Na wjeździe po raz kolejny miłe spotkanie z rodziną i znajomymi. Zjadam ciepły rosół i wielkiego schabowego z ziemniakami. Szybko ubieram się cieplej do nocnej jazdy i po pożegnaniach z kibicami ruszam na trasę do Torunia. Kawałek trasy odprowadzają nas Alex 1976jazz – wielkie dzięki koledzy za kibicowanie i za to że byliście.

Nocny ruch jest wręcz minimalny co znacznie ułatwia jazdę. Na punkcie w Toruniu melduję się pół godziny przed północą. Od Torunia do Włocławka jadę samotnie. Po drodze mija mnie jedynie samochód sędziowski kontrolujący trasę.

Na punkcie we Włocławku jestem krótko po godz. 2 w nocy. Miejsce jest świetnie zaopatrzone w jedzenie, a na łóżkach polowych śpią już pierwsi kolarze. Widok łóżka kusi, ale rower bierze górę.

Z Włocławka do Gąbina jadę z kolegą Piotrem Harkawikiem (nr 321) i przepisowo trzymamy się za zawodnikiem jadącym w kategorii Solo – Stanisławem Piórkowskim (nr 27) z Sierpca. Jedziemy boczną, zalesioną trasą wzdłuż Wisły, odbijając z niej dopiero w Soczewce w kierunku na Gąbin. Zawodnik przed nami trzyma równe, ale solidne tempo i dzięki niemu sprawnie, bez kluczenia docieramy na kolejny punkt kontrolny w Gąbinie o godz. 5.07. Ledwie zdążyłem coś zjeść, a tu hasło Stanisława do dalszej drogi. Szybko zabieram jedzenie na trasę, które zjem w drodze i z kolegą gonimy BBTourowca jadąc w kierunku Sochaczewa.

Na wjeździe do miasta Piotr ma pechowa awarię – zrywa łańcuch, uszkadzając przy okazji przerzutkę. Demontujemy ją, skracamy łańcuch i skuwamy go na ostro, ale jechać się nie daje bo pokrzywiony łańcuch stale spada. Kolega podejmuje ciężką decyzję o wycofaniu się z wyścigu. Muszę jechać daje.

Podczepiam się pod nadjeżdżającą grupkę i wspólnie jedziemy dalej. Przed Żyrardowem zaczyna padać deszcz, który z przerwami będzie mi towarzyszył praktycznie do końca dnia. Panie z obsługi na punkcie kontrolnym widząc przemoczonych i zziębniętych kolarzy same napełniały nam bidony i podawały ciepłe posiłki nie zadając zbędnych pytań.

Po drodze w okolicach Mszczonowa dużo błądzimy pomimo posiadania nawigacji, poszukując drogi serwisowej, stanowiącej objazd ekspresówki z zakazem jazdy rowerów. Według regulaminu za przejazd taką drogą grozi doliczenie kary 12 godzin. Na skutek różnicy zdań straciłem tam 45 minut, a w efekcie okazało się, że droga ta nie miała statusu eSki i można było spokojnie nią jechać.

Na dużym punkcie kontrolnym w Iłży biorę prysznic, przebieram się w suche rzeczy i po zjedzeniu dwudaniowego obiadu wraz z kolegami z Włocławka: Sławkiem i Tomkiem oraz kilkoma innym zawodnikami ruszam na trasę. Planuję dojazd na kolejny punkt z zamiarem przespania się. Na pierwszych podjazdach grupka dzieli się i zostaje z tyłu.

Nocą docieramy na punkt w Nowej Dębie, gdzie jestem o godz. 0.44. Pobiłem tym samym swoje dwa rekordy:
1 – 650 km jazdy w ciągu 24 godz.
2 – 730 km jazdy bez snu w ciągu 28 godz.

Na punkcie śpię 3 godz. i z trójką kolarzy ruszam na dalsza trasę. Jest bardzo zimno, około 6 st. C. Po dłuższej chwili zostaję sam, a koledzy nie wytrzymują mojego tempa. Samotnie jadę w kierunku Rzeszowa. Tuż przed miastem dojeżdżam do zawodnika … ku mojemu zdziwieniu Piotra Harkawika, który wycofał się po poważnej awarii w Sochaczewie. Jak się okazało, za zgodą sędziego zawodów, żona podstawiła kolarzowi zapasowy rower i jadąc cały czas non stop wyprzedził mnie. Jednak limit pecha nie został wyczerpany i po drodze kolega zaliczył wywrotkę, ponownie zrywając łańcuch i krzywiąc hak przerzutki. Po skutecznym skuciu łańcucha pojechał dalej, ale problematycznym jest fakt czy poradzi sobie bez dodatkowych biegów w górach.

Docieram samotnie do punktu za Rzeszowem na 860 km trasy. Tutaj zaczynają się pierwsze większe podjazdy. Wiele ścianek jest krótkich, ale stromych. Robi się ciepło i już mogę jechać na krótko. Mijam kolejnych zawodników i sam jestem zdziwiony, że tak lekko mi się jedzie.

Docieram na punkt kontrolny w Brzozowie, prowadzony przez panie z koła gospodyń wiejskich. Obsługa była bardzo miła, a jedzenie wręcz wyśmienite, aż nie chciało się dalej jechać.

Pokonuje wiele podjazdów, a na stromych zjazdach rozpędzam się niejednokrotnie do prawie 70 km/h. Z ulgą docieram do Ustrzyk Dolnych. Tutaj obsługa punktu pozytywnie mnie nastraja na pokonanie ostatniego około 40 km odcinka do Ustrzyk Górnych. Pokonuję dwa podjazdy o maksymalnym nachyleniu 9% i długości około 2,5 km każdy. Jedzie się ciężko dla kogoś, kto mieszka na nizinach. Ostatnie kilometry ciągną się niemiłosiernie długo. Co chwile otrzymuję dopingujące sms-y i to między innymi chyba one dają energię do końcówki na mecie. Widząc flagi BBTouru kolejno odliczam: 5 km, 2 km i wreszcie upragniona META !

Zrobiłem to o czym od dawna marzyłem.

Kolejne marzenie rowerowe się spełniło.

Podziękowania dla wszystkich którzy mnie wspierali.