Info

avatar Blog rowerowy prowadzi Keto z miasteczka Bydgoszcz. Mam przejechane 169749.72 km Jeżdżę z prędkością średnią 25.73 km/h Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Canyon

Dystans całkowity:83931.68 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:3029:43
Średnia prędkość:27.70 km/h
Maksymalna prędkość:113.00 km/h
Suma podjazdów:216294 m
Maks. tętno maksymalne:192 (105 %)
Maks. tętno średnie:153 (84 %)
Suma kalorii:1533140 kcal
Liczba aktywności:926
Średnio na aktywność:90.64 km i 3h 16m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
1024.40 km
39:33 h 25.90 km/h:
Maks. pr.:63.99 km/h
Temperatura:25.0
HR max:160 ( 87%)
HR avg:117 ( 64%)
Podjazdy:3401 m
Kalorie:22661 kcal

Brevet w Pomiechówku 1000 km

Środa, 15 czerwca 2016 · dodano: 20.06.2016 | Komentarze 10

Trasa: Pomiechówek - Płock - Kłodawa - Piotrków Kujawski - Trzemeszno - Łaszków - Brzeziny - Widawa - Gomulin - Stąporków - Iłża - Puławy - Piotrowice - Nasielsk - Pomiechówek

HZ - 67%
FZ - 32%
PZ - 1%
cad - 85

Zdjęcia z ultramaratonu.

Biorę udział w kolejnym brevecie organizowanym przez Fundację Randonneurs Polska, tym razem na „królewskim dystansie” 1000 km.

Start został zaplanowany na godzinę 18, czyli w praktyce mam już za sobą cały dzień na nogach a w perspektywie jeszcze dwie noce jazdy bez snu.

Po krótkiej odprawie stawka piętnastu zawodników wyrusza na trasę. Już od pierwszych kilometrów wiatr sprzyja a temperatura jest idealna do jazdy. Jak się później okaże wszystko diametralnie się zmieni.

Po kilku kilometrach od startu Jarek Kędziorek (Kurier) szybko odjeżdża od grupy i będzie tak jechał przez większość trasy maratonu. Generalnie trzymamy się całą grupą kolarzy i jedziemy sprawnie w dobrym tempie.

Przed Płockiem kolega zalicza defekt pedału SPD (Crank Brothers), który stale się odkręca ze względu na zgubioną nakrętkę kontrującą. W efekcie na pierwszym punkcie kontrolnym w Płocku (PK Płock – 107 km) zmuszony jest do wycofania się z udziału w brevecie.

Rozpoczynamy nocną część jazdy i już po pierwszych kilometrach za punktem kontrolnym jadę tylko z Wiesiem Jańczakiem (Wiecho) i Słoweńcem Simonem Kraśna. Pozostała część grupy zostaje z tyłu i odpuszczają tak wysokie tempo. Przed Gostyninem zaczyna padać, więc ubieramy się w rzeczy na deszcz. Mokra aura trwa prze kolejne 70 km, gdzie docieramy do drugiego punktu kontrolnego w Kłodawie (PK Kłodawa – 175 km). Tutaj spotykamy Kuriera i po podbiciu pieczątek do książeczki brevetu, ruszamy dalej we czwórkę. Początkowo Kurier trzyma się z nami, ale dla niego tempo okazuje się za wolne i szybko nam odjeżdża. W niezmienionym składzie docieramy do trzeciego punktu kontrolnego w Piotrkowie Kujawskim (PK Piotrków Kujawski – 226 km). Przestaje padać deszcz, a noc jest bardzo ciepła, więc można jechać na „krótko”.

Tuż o świcie docieramy do Kruszwicy, gdzie odbijamy początkowo w kierunku południowym na Strzelce a następnie na zachód, w kierunku Gniezna. Od tego momentu zrywa się mocny, południowy wiatr, który stale będzie bardzo przeszkadzał w jeździe.

Pokonujemy bardzo nieprzyjemny odcinek ruchliwej drogi nr 15. Co chwilę niebezpiecznie blisko wyprzedzają nas całe stada TIR-ów. Od samego poranka wzmaga się też ruch samochodów osobowych. Z wielka ulgą dojeżdżamy do czwartego punktu kontrolnego w Trzemesznie (PK Trzemeszno – 292 km). Już tradycyjnie spotykamy Kuriera gotowego do dalszej drogi. Chcę zjeść coś ciepłego, ale o tak wczesnej porze (5.10) wszystko jest jeszcze zamknięte, a nie mam ochoty na hot-dogi ze stacji benzynowych.

Ruszamy dalej i jak zwykle Kurier momentalnie nam odjeżdża. Po kilku kilometrach zostaje z tyłu Simon i dalej jadę wspólnie z Wiesiem. Chcemy bez postojów dojechać na duży punkt kontrolny z obiadem, ale znużenie jazdą zmusza nas do postoju na kawę tuż przed Słupcą.

Robi się bardzo ciepło, wręcz upalnie. Wiatr nadal bardzo przeszkadza, więc wolnym tempem ciągniemy na zmianach. Jedziemy przez płaskie tereny Wielkopolski, bez lasów co dodatkowo ułatwia pracę wiatrowi w przeszkadzaniu nam w jeździe.

Z wielką ulgą dojeżdżamy wreszcie do piątego tzw. dużego punktu kontrolnego w Łaszkowie (DPK Łaszków – 410 km). Na punkcie odpoczywa Kurier i strasznie narzeka na samotną walkę z wiatrem. Zjadam pyszny obiad (zupa krem pomidorowy i makaron z dodatkami), a po uzupełnieniu zapasów jedzenia i picia na dalszą trasę odpoczywamy leżąc na wygodnej łące w pełni słońca. Odpoczywaliśmy tam przez godzinę i aż trudno było się zmusić do wyruszenia w dalszą drogę.

W międzyczasie naszego odpoczynku na punkt kontrolny dojechał Simon, który po zjedzeniu obiadu szybko, jeszcze przed nami wyruszył na trasę.

Przez kilkanaście kilometrów jechaliśmy po raz kolejny wspólnie z Kurierem, ratując go nawet przed pomyłką nawigacyjną. Widzieliśmy w oddali na horyzoncie jadącego Simona. Dodało to energii Kurierowi który skutecznie doszedł go na trasie. Spotkaliśmy się wspólnie na kolejnym, szóstym punkcie kontrolnym w Brzezinach (PK Brzeziny – 453 km). Aby ratować się przed dużym upałem fundujemy sobie lody.

Dalsza jazda idzie stosunkowo wolno. Wiatr dalej daje się we znaki i takim słabym tempem na chwilę wjeżdżamy na siódmy punkt kontrolny w Widawie (PK Widawa – 515 km). Na punkcie okazuje się, że przyjechaliśmy przed Simonem, który gdzieś tuż przed dojazdem na sam punkt nie mógł go odnaleźć. Krótkie postoje Simona na punktach powodują, że zazwyczaj ma nad nami przewagę na trasie, ale później w drodze skutecznie go doganiamy.

Odcinek do Gomulina jedziemy lokalna drogą o bardzo złej jakości nawierzchni z wielkimi dziurami i grubymi łatami na niektórych z nich. Nadciągają ciemne chmury i momentalnie zaczyna padać deszcz, który szybko przechodzi w ulewę. W takiej pogodzie dojeżdżamy do ósmego punktu kontrolnego w Gomulnie (PK Gomulin – 560 km). Po potwierdzeniu przyjazdu na punkt kontrolny pieczątką udajemy się do restauracji na obiad. Musimy się dobrze najeść przed kolejną jazdą nocną, gdzie do punktu z noclegiem zostało nam około 140 km. Zjadamy dwudaniowy obiad i po godzinnym odpoczynku ubieramy się cieplej na dalsza jazdę.

Kiedy wyjeżdżamy z parkingu restauracji na punkt dojeżdża trójka kolarzy (Paweł Kosiorek, Jędrzej Rynkiewicz i Aleksander). Chwilę rozmawiamy i ruszamy w trasę, aby jak najszybciej dojechać na nocleg w Iłży.

Droga do dziewiątego punktu kontrolnego w Stąporkowie (PK Stąporków – 643 km) bardzo mi się dłużyła. Jazda nocą dla mnie zawsze jest złudna; mam wrażenie że jadę szybko a faktycznie licznik pokazuje tylko 23-25 km/h. Wyraźnie zaczynam odczuwać brak snu w drugiej, nieprzespanej dobie jazdy. Momentami mam wrażenie, że zaraz zasnę i chwilami robi się niebezpiecznie. Wiesław też zaczyna zamulać. Chwilę odpoczynku daje pięciominutowa drzemka na przystanku autobusowym, z której wybudzają nas koledzy jadący za nami (Paweł, Jędrzej i Aleksander). Ruszamy dalej wspólnie całą piątką i w takim komplecie dojeżdżamy na duży punkt kontrolny w Iłży (DPK Iłża – 700 km).

Abym mógł dalej jechać muszę się trochę zdrzemnąć. Po zjedzeniu obiadu, we trójkę (Wiesław, Paweł i ja) idziemy spać, ustawiając budzik na dwie godziny snu. Natomiast Jędrzej i Aleksander ruszają dalej, mając nadzieję na przejechanie całej trasy bez snu.

Dźwięk budzika skutecznie stawia mnie na nogi. Wstaje wyraźnie wypoczęty po tylko 2 godz. snu. Oczywiście fizycznie jest to złudne, ale mózg chwilowo został oszukany.

Z punktu wyruszamy całą trójką o godzinie 7. Od samego rana świeci słońce i już zaczyna robić się ciepło. Do Puław pokonujemy całe mnóstwo długich podjazdów, ale za to fajnie zjeżdża się szybko zjazdami.

Jedenasty punkt kontrolny zaliczamy w Puławach (PK Puławy – 789 km). Jako śniadanie zjadam ogromną pizzę z colą i tak zaopatrzony w energię ruszam w drogę, zgodnie pracując na zmianach, ale ogromny upał daje się we znaki i często musimy uzupełniać zapasy wody.

Na krótko wjeżdżamy na dwunasty punkt kontrolny w Piotrowicach (PK Piotrowice – 884 km) i szybko wyruszamy na trasę. Jedzie się dobrze, a wodę zużywam nie tylko do picia ale i do polewanie głowy, i ciała. Temperatura wynosi 35 stopni Celsjusza a do tego jest bardzo duszno. Na niebie pojawiają się ogromne chmury burzowe. Początkowo wahamy się czy jechać dalej i kontynuujemy jazdę by zaraz zawrócić na przystanek. Po chwili przechodzi gwałtowna nawałnica. Leje deszcz i pojawiają się grzmoty, do tego wieje bardzo silna wichura. Trwa to kilkanaście minut, które przeczekaliśmy na przystanku. Wszystko ucichło i zaczyna się wypogadzać, więc możemy jechać dalej. Dopiero teraz widać skutki wichury jaka przeszła przez ten teren. Dziesiątki połamanych drzew, konary powalone na ulicy, straż pożarna jadąca na sygnale i ludzie porządkujący swoje obejścia od połamanych części drzew.

Dojeżdżamy do remontowanego odcinka drogi i zmuszeni jesteśmy kierować się objazdem, przy okazji zaliczam Canyonem jazdę po błotnistym odcinku szutrowym. W okolicach tego odcinka pogubił się na trasie Simon, którego tym samym ostatecznie wyprzedziliśmy.

Wiatr momentami przechodził w porywisty i bardzo ograniczał jazdę do szarpaniny. Do tego wyraźnie się ochłodziło, do tego stopnia, że konieczne było cieplejsze ubranie się.

Na trzynastym punkcie kontrolnym w Nasielsku (PK Nasielsk – 986 km) dowiadujemy się, że dosłownie tuż przed nami jadą Jędrzej i Aleksander. Narzuciliśmy mocniejsze tempo z szansą na dogonienie kolegów i faktycznie po kilku kilometrach łapiemy chłopaków na trasie. Obaj wyglądają na bardzo zmęczonych brakiem snu. W konsekwencji nasz dwugodzinny sen i trochę odpoczynku dało chyba lepszy rezultat i większą przewagę nad jazdą bez snu w wykonaniu dwójki kolegów.

Ostatnie kilometry do mety w Pomiechówku pokonujemy wspólnie całą piątką i tak też wjeżdżamy na metę, na której czekają na nas koledzy z Fundacji Randonneurs Polska i zwycięzca brevetu Jarek Kędziorek (Kurier).

Czas netto – 39:33
Czas brutto – 52:10
Pierwsza doba jazdy – 543 km
Jazda bez snu przez 33 godz. – 709 km
Zaliczone nowe gminy 57





Dane wyjazdu:
101.08 km
03:32 h 28.61 km/h:
Maks. pr.:56.81 km/h
Temperatura:21.0
HR max:159 ( 87%)
HR avg:130 ( 71%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2038 kcal

100.000 km

Czwartek, 9 czerwca 2016 · dodano: 09.06.2016 | Komentarze 4

Trasa: Bydgoszcz - Osielsko - Żołędowo - Maksymilianowo - Bożenkowo - Samociążek - Koronowo - Stronno - Karczemka - Dobrcz - Sienno - Zawada - Trzeciewiec - Włóki - Gądecz - Strzelce Górne - Jarużyn - Żołędowo - Niwy - Osielsko - Bydgoszcz

HZ - 34%
FZ - 62%
PZ - 4%
cad - 85

Mały jubileusz - stuknęło 100.000 przejechanych kilometrów !
Kategoria 100-150 km, Canyon


Dane wyjazdu:
534.92 km
20:10 h 26.52 km/h:
Maks. pr.:77.17 km/h
Temperatura:26.0
HR max:167 ( 91%)
HR avg:128 ( 70%)
Podjazdy:4817 m
Kalorie:12518 kcal

Maraton Podróżnika 2016

Sobota, 4 czerwca 2016 · dodano: 06.06.2016 | Komentarze 4

Trasa: Mąchocice Kapitulne - Szczucin - Wielka Góra - Zamek Kamieniec - Izdebki - Sędziszów Małopolski - Sandomierz - Mąchocice Kapitulne

HZ - 45%
FZ - 43%
PZ - 12%
cad - 79

Fotki maratonowe

Startuję w pierwszej grupce o godzinie 8. Większość o to znajomi z forum Podróże Rowerowe.

Mocne tempo idzie już od pierwszych kilometrów, co powoduje bardzo szybką selekcję. Zostaję z Turystą, Szafarem, TomStepem i dwójką innych kolarzy. Pozostała część z głównej grupy zostaje z tyłu, natomiast silnej czołówki (Tomek, Hipcia, Hipek, Waxmund, Symfonian, Gavek, Kurier, Góral Nizinny) już nie widać, tak mocno odjechali na podjazdach.

Przez pierwsze 100 km jedziemy szybko, korzystając ze zmian w grupie oraz z braku bardziej znaczących podjazdów. Zaliczam pierwszy punkt kontrolny na 101 km w Szczucinie (godz. 11.20). Nawet nie stajemy całą grupą tylko piszemy w drodze sms-a potwierdzającego przybycie na punkt.

Okresowo jadę z Emesem, ale jego tempo okazuje się dla mnie za mocne i zostaję z tyłu. Ten odcinek jadę wymiennie głównie z Turystą.

Pierwszy postój na uzupełnienie zapasów wody robię na 150 km. Droga upływa szybko do kolejnego, drugiego punktu kontrolnego na 200 km (godz. 15.06) – Wielka Góra koło Żurowej, na którym również nie zatrzymuję się. Jak dla mnie, robiłem za długie przejazdy bez postojów, co dało o sobie znać. Odczuwam skutki wysokiego tempa z początkowego odcinka maratonu, a dopiero teraz wjeżdżamy na porządne podjazdy. Ukoronowaniem ich jest wjazd pod Zamek Kamieniec (trzeci punkt kontrolny) na punkt żywieniowy (267 km, godz. 17.57), z maksymalnym nachyleniem 23%. Nie daję rady tutaj wjechać i krótki odcinek prowadzę rower.
Na punkcie sprawdzam godzinę, o której zameldował się Tomek; jak się później okazało zwycięzca maratonu; było to 1 h 20 min przede mną – szok, ale tempo. Zjadam pyszny obiad na łące z pięknym widokiem na pogórza. Uzupełniam zapasy wody i jedzenia, odpoczywam i widzę jak Turysta zbiera się do dalszej drogi. Jego krótkie postoje robią wrażenie. Chwilę później zmuszam się do wyjazdu i startuję z TomStepem. Zaliczamy całe mnóstwo bardzo szybkich zjazdów (rekord ponad 77 km/h), stosunkowo wąskimi drogami, momentami o bardzo kiepskiej nawierzchni. Po kilku kilometrach kolega przebija dętkę w przednim kole i zostaję z nim na wypadek pomocy. Naprawa idzie sprawnie i jedziemy dalej. Po drodze udaje nam się dogonić Turystę, z którym co jakiś czas na trasie będziemy się mijać.

Tuż przed kolejnym punktem kontrolnym zjeżdżamy serię pięknych serpentynowych dróg, które wyglądają jak namiastka tzw. agrafek w Alpach. Dojeżdżamy na czwarty punkt kontrolny na 304 km w Izdebkach (godz. 20.34), gdzie ubieramy się cieplej do jazdy nocnej. Włączamy lampki, chcemy ruszać i po chwili dojeżdżają do nas kolejni zawodnicy (Emes, Endriuh, Szafar i jeszcze kilku). W tak licznej grupie ruszamy dalej.

Zaliczamy kolejne coraz to nowe i większe podjazdy. Na kolejnym z nich grupa mocno się dzieli i po kilku kilometrach jadę już sam z TomStepem i Szafarem. Reszta pogubiła się gdzieś z tyłu.

Do kolejnego punktu kontrolnego jest tylko 60 km, a zaczyna brakować mi wody. Sklepy pozamykane, a na bocznych trasach nie ma żadnych czynnych, całodobowych stacji benzynowych. Ratuje mnie TomStep resztką picia, któremu też niewiele zostało (dzięki). Po drodze w ciemnościach spotykamy Hipka, który jedzie bardzo wolnym tempem, aż nie pasującym do niego!

Na 361 km zaliczamy piąty punkt kontrolny w Sędziszowie (23.21) i kierujemy się do Sandomierza. Jazda chwilami zaczyna mnie mocno nużyć, ale jakoś daję radę. Ze snem nie mam tym razem jakichś większych problemów. Gdzieś już po raz kolejny odnajdujemy się z Turystą i wspólnie wjeżdżamy do Sandomierza na rynek, celem zaliczenia szóstego punktu kontrolnego na 443 km (3.10). Rynek piękny, ale nie ma czasu na zwiedzanie, nawet zdjęcia mi nie wychodzą w tej ciemności.

Ostatnie kilometry nad ranem do mety jedzie mi się ciężko, w ogóle nie mam mocy. Podjazdy się skończyły i jest generalnie płasko, a ja wlokę się 22-25 km/h. TomStep z Emesem odjechali mi a Turysta jakoś dziwnie szybko został z tyłu. Walcząc z niemocą, jadę do mety sam przez około 20 km. Chyba świadomość końcówki maratonu dodaje mi sił i odzyskuję trochę energii, dochodząc nawet Szafara. Ostatnie kilometry jedziemy razem, a na finałowym podjeździe odjeżdżam łatwo co mnie mocno podbudowało psychicznie. Na metę wpadam o godzinie 6.58.

Na 72 startujących zająłem 12 miejsce, mieszcząc się w czasie doby.

Czas brutto - 22:58
Czas netto - 20:10
Łącznie postoje - 2:48
Nowe gminy - 39

Wielkie podziękowania dla Łukasza za wsparcie i informacje z trasy.




Kategoria Canyon, Maratony, > 200 km


Dane wyjazdu:
192.43 km
06:05 h 31.63 km/h:
Maks. pr.:54.68 km/h
Temperatura:26.0
HR max:174 ( 95%)
HR avg:148 ( 81%)
Podjazdy:1282 m
Kalorie: 4543 kcal

Kaszebe Runda 2016

Niedziela, 29 maja 2016 · dodano: 30.05.2016 | Komentarze 2

Trasa: Kościerzyna - Olpuch - Borsk - Wiele - Lubnia - Leśno - Laska - Drzewicz - Swornegacie - Lipnica - Rekowo - Udorpie - Ugoszcz - Studzienice - Półczno - Sulęczyno - Klukowa Huta - Stężyca - Koscierzyna

HZ - 5%
FZ - 30%
PZ - 65%
cad - 84

Kaszebowe fotki

Kolejna edycja Kaszebe Runda w której biorę udział, ale tym razem z debiutującym synem Łukaszem na dystansie 195 km.
Startujemy w drugiej grupce kolarzy, a wraz z nami jadą bydgoscy koledzy JarmikAlex.
Od samego startu „dzida” praktycznie do mety. Z Łukaszem jadę przez początkowe 13 km trasy, a cały pozostały dystans schodzi mi na stałej pogoni za synem. Oczywiście nie udaje mi się założony plan i widzimy się dopiero na mecie.
Generalnie tegoroczna edycja Kaszebe w moim wykonaniu to jedna wielka GONITWA.

Czasy uzyskane na maratonie:

Krzysztof – 6:10 (brutto), 6:05 (netto)
Łukasz – 5:45 (brutto)






Dane wyjazdu:
83.74 km
02:46 h 30.27 km/h:
Maks. pr.:56.23 km/h
Temperatura:23.0
HR max:160 ( 87%)
HR avg:126 ( 69%)
Podjazdy:145 m
Kalorie: 1524 kcal

Po pracy

Piątek, 27 maja 2016 · dodano: 27.05.2016 | Komentarze 1

Trasa: Bydgoszcz - Osielsko - Niwy - (Żołędowo - Strzelce Górne - Jarużyn - Żołędowo) 4x pętla - Niemcz - Bydgoszcz

HZ - 63%
FZ - 34%
PZ - 3%
cad - 87


Mistrz kierownicy !
Kategoria 50-100 km, Canyon


Dane wyjazdu:
105.87 km
03:30 h 30.25 km/h:
Maks. pr.:53.51 km/h
Temperatura:20.0
HR max:160 ( 87%)
HR avg:133 ( 73%)
Podjazdy:171 m
Kalorie: 1966 kcal

BC

Czwartek, 26 maja 2016 · dodano: 26.05.2016 | Komentarze 0

Trasa: Bydgoszcz - Osielsko - Żołędowo - Maksymilianowo - Bożenkowo - Samociążek - Koronowo - Stronno - Karczemka - Dobrcz - Sienno - Zawada - Trzeciewiec - Włóki - Gądecz - Strzelce Górne - Jarużyn - Żołędowo - Niwy - Osielsko - Myślęcinek - Bydgoszcz

HZ - 17%
FZ - 78%
PZ - 5%
cad - 89


Canyon ubrany w nowe kółka (Shimano Ultegra WH-6800).
Kategoria 100-150 km, Canyon


Dane wyjazdu:
429.43 km
14:28 h 29.68 km/h:
Maks. pr.:52.18 km/h
Temperatura:13.0
HR max:169 ( 92%)
HR avg:128 ( 70%)
Podjazdy:1001 m
Kalorie: 9367 kcal

Brevet w Pomiechówku - 400

Niedziela, 15 maja 2016 · dodano: 16.05.2016 | Komentarze 4

Trasa: Pomiechówek - Gołymin - Przasnysz - Żelazna Rządowa - Rozogi - Ukta - Mikołajki - Orzysz - Lipa Leśniczówka - Kadzidło - Nowa Wieś Zachodnia - Maków - Nasielsk - Pomiechówek

HZ - 40%
FZ - 49%
PZ - 11%
cad - 86

Zaliczone nowe gminy - 23

Maratonowe fotki

Przewidywane prognozy pogody, które skrupulatnie śledziłem przed maratonem, skutecznie zniechęcały do wzięcia udziału w brevecie. Już niedługo po starcie miało się okazać jak bardzo trafnie tym razem synoptycy określili stuprocentową przewidywalność pogody. Ale o tym później.

W brevecie, w Pomiechówku biorę udział po raz pierwszy. Dlatego tytułem wyjaśnienia. Impreza jest organizowana przez Fundację Randonneurs Polska (www.brevety.pl) w formie tzw. brevetu, czyli imprezie kolarskiej na ultra długim dystansie, a jej ukończenie jest certyfikowane zgodnie z założonymi zasadami Audax Club Parisien (ACP).

Tuż przed startem gromadzimy się na krótkiej odprawie. Widzę wielu znajomych ze wspólnie przejechanych maratonów (BBTour, Góry MRDP, Włocławek, Maraton Podrożnika). Startujemy punktualnie o godzinie ósmej. Jest pochmurno, w miarę ciepło i jeszcze nie pada. Z Pomiechówka wydostajemy się spokojnym tempem, ale już za miastem prędkość wyraźnie wzrasta. Po przejechaniu około 10 km peleton dzieli się na dwie grupki, ja trzymam się w pierwszej. Tempo idzie mocne, cały czas średnio 33-35 km/h, a nierzadko okresowo przekraczamy 40 km/h, ale dość zgodna praca na zmianach sprawia, że jazda nie jest tak bardzo męcząca.
Po przejechaniu około 60 km zaczyna padać deszcz. Początkowo to tylko mżawka, która jednak przechodzi w ulewę. Na jednym z przejazdów kolejowych, na mokrych torach ułożonych pod ostrym kątem, upada Jarek Krydziński, z którym zostaje kolega. Mocno się poobijał, ale w konsekwencji nic poważnego się nie stało i może jechać dalej. Doszedł do naszej grupki już na pierwszym punkcie kontrolnym w Przasnyszu (75 km), gdzie tylko wpadliśmy po pieczątki do karty brevetu i dalej w drogę.

Deszcz rozpadał się na dobre, ale za to temperatura była znośna, około 13 stopni Celsjusza, więc spokojnie jechałem na „krótko”. Na jednej z pomyłek nawigacyjnych źle pojechał Wiesław Jańczak (Wiecho) i po korekcie kursu, niestety nie dał rady dojść do naszej czołowej grupki i odpadł. Z czasem stałe, wysokie tempo zrobiło selekcję i ostatecznie skład osobowy stopniał do pięciu osób (Emil Kanclerz, Jarek Krydziński, Radek Rogóż, kolega którego nie znam i ja).

Deszcz nie ustawał. Na kolejne punkty wjeżdżaliśmy na bardzo krótko, do tego stopnia, że ja jedzenie kończyłem już jadąc. Przy okazji konsumpcji strumień wody spod kół kolegów dodawał zgrzytu w zębach, w postaci piasku.

O startu przez dobre 170 km trasa była dosłownie płaska jak stół. Dopiero przed Mikołajkami pojawiły się pierwsze górki. W centrum Mikołajek jechaliśmy około kilkuset metrowy odcinek z kostki. Było mokro, nadal padało więc mocno zwolniłem obawiając się upadku. Jednak moja grupka nawet na tym odcinku pojechała mocno – dla mnie za mocno, do tego stopnia, że na 205 km urwali mnie z koła. Początkowo próbowałem dojść kolegów, ale nie miało to sensu żeby kompletnie się zajechać. Od tego momentu jechałem sam, swoim tempem. Wjeżdżając na punkt kontrolny w Orzyszu (229 km) spotkałem kolegów, którzy właśnie przygotowywali się do odjazdu. Nawet nie próbowałem z nimi jechać. Wiedziałem, że około kilka kilometrów za mną jedzie Wiesiu Jańczak, więc chciałem na niego poczekać na kolejnym dużym punkcie kontrolnym w Leśniczówce Lipa (265 km).

Odcinek za Orzyszem jechało się super, pomimo intensywnego deszczu. Znaczna część trasy prowadziła wśród lasów, drogą o znikomym natężeniu ruchu. Na tym odcinku trochę nadrobiłem wykręcając wysoką średnią. O godzinie 16.50 wpadam na punkt kontrolny w Lipie. Po raz kolejny spotykam moja grupkę czterech liderów, którzy właśnie ruszają na trasę z zamiarem złamania trasy 426 km w 12 godzin.

Na punkcie super organizacja. Jest ciepły rosół i drugie danie z kurczakiem, do tego do woli batony, czekolada, banany i inne owoce oraz kawa i herbata, czyli co kto lubi. Jem, odpoczywam i zbieram siły czekając na jadącego za mną Wiesia , który jak się okazało nadjechał po 40 minutach z dużą dziesięcioosobową grupą. Wszyscy zjedli, trochę odpoczęli, ja ubrałem się cieplej na jazdę nocą i tak ruszyliśmy całą grupą w drogę.

Zostały do zaliczenia tylko dwa punkty kontrolne, każdy oddalony tylko o około 50 km, czyli w teorii tyle co nic, ale … Tutaj się mocno przeliczyłem. Deszcz padał mocno nieustannie, a do tego wraz z nadejściem zmroku zrobiło się zimno. Temperatura spadła najniżej do 5 stopni Celsjusza. Jadąc w kompletnie przemoczonych rzeczach, pęd wiatru w tej temperaturze powodował, że skostniałem z zimna. Dłonie bolały mnie od zaciskania na kierownicy, nie miałem siły ścisnąć bidonu podczas picia.

Na punkcie kontrolnym w Kadzidle (315 km) na stacji benzynowej nie mogłem się dosłownie rozgrzać. Całe ciało mną telepało. Na przekór, jedyną słuszną decyzją w tej sytuacji była dalsza jazda, co dawało jako takie rozgrzanie ciała, ale nie dłoni.

Na punkcie kontrolnym w Kadzidle z powodu ogromnego wychłodzenia, a może nawet hipotermii wycofał się kolega z czołówki wyścigu. Nie był w stanie jechać ani fizycznie, ani psychicznie. Ta sytuacja dała dużo do myślenia, co pogoda robi z nami na trasie.

Z trudem zebraliśmy się grupą i pojechaliśmy na ostatni punkt kontrolny na 368 km w Makowie. Morale niektórych kolegów spadło do zera i były kolejne rozmowy o rezygnacji z jazdy 50 km przed metą ! Ale w grupie siła. Niższe tempo, cała grupa razem i około godziny 1.20 wspólnie dojeżdżamy do mety w Pomiechówku.

Podsumowanie
  • Brevet bardzo udany dla mnie, szczególnie ze względu na przetrwanie tak niesprzyjających warunków pogodowych – wielka satysfakcja.
  • Rekord jazdy w deszczu – 310 km.
  • Rekord średniej z 315 km – 31,48 km/h.
  • Organizacja na wysokim poziomie.
  • Na pewno tu jeszcze wrócę … za miesiąc na Brevet 1050 km.

Czas brutto – 17:23
Czas netto – 14:28
Limit czasu – 27 godz.


Tuż przed startem w pełnej gotowości.


Na trasie z Radkiem (na Treku).

Kategoria > 200 km, Canyon, Maratony


Dane wyjazdu:
59.85 km
02:21 h 25.47 km/h:
Maks. pr.:51.38 km/h
Temperatura:25.0
HR max:170 ( 93%)
HR avg:128 ( 70%)
Podjazdy:242 m
Kalorie: 1545 kcal

Po pracy

Środa, 11 maja 2016 · dodano: 11.05.2016 | Komentarze 0

Trasa: Bydgoszcz - Osielsko - Niwy - (Żołędowo - Aleksandrowo - Strzelce Górne - Jarużyn - Żołędowo) 2x pętla - Niemcz - Bydgoszcz

HZ - 6%
FZ - 49%
PZ - 45%
cad - 86

Ewakuacja z trasy przed deszczem i burzą.
Kategoria 50-100 km, Canyon


Dane wyjazdu:
81.23 km
02:49 h 28.84 km/h:
Maks. pr.:67.48 km/h
Temperatura:20.0
HR max:174 ( 95%)
HR avg:131 ( 71%)
Podjazdy:454 m
Kalorie: 1992 kcal

Podjazdy

Poniedziałek, 2 maja 2016 · dodano: 03.05.2016 | Komentarze 2

Trasa: Bydgoszcz - Osielsko - Strzelce Górne - Fordon - Strzelce Dolne - Chełmszczonka - Trzęsacz - Kozielec - Grabowo - Topolno - Zawada - Kusowo - Żołędowo - Osielsko - Bydgoszcz

HZ - 32%
FZ - 31%
PZ - 37
cad - 88

Trasa obejmowała największe podjazdy w tej części okolic Bydgoszczy. Niestety jest tutaj ich bardzo mało, wszędzie płasko.


Strzelce Dolne


Trzęsacz


Kozielec


Topolno

Kategoria 50-100 km, Canyon


Dane wyjazdu:
201.62 km
07:22 h 27.37 km/h:
Maks. pr.:55.45 km/h
Temperatura:19.0
HR max:177 ( 97%)
HR avg:132 ( 72%)
Podjazdy:888 m
Kalorie: 4860 kcal

2-setka

Sobota, 30 kwietnia 2016 · dodano: 01.05.2016 | Komentarze 0

Trasa: Bydgoszcz - Osielsko - Niwy - Fordon - Strzyżawa - Ostromecko - Kokocko - Starogród - Grubno - Wielkie Łunawy - Sztynwag - Ruda - Robakowo - Błędowo - Płużnica - Lisewo - Stolno - Grubno - Niedźwiedź - Gruczno - Topolno - Kozielec - Trzęsacz - Trzeciewiec - Kotomierz - Nekla - Miemcz - Bydgoszcz

HZ - 30%
FZ - 61%
PZ - 9%
cad - 84

Wspólna trasa z Jarkiem. Super pogoda, jazda głównie bocznymi drogami ze znikomym natężeniem ruchu. W okolicach Grudziądza sporo krótkich podjazdów, które urozmaicały jazdę w tempie turystycznym.


Na polach nareszcie widać wyczekiwaną wiosnę.


Foodpoint w samo południe.

Kategoria > 200 km, Canyon