Info

avatar Blog rowerowy prowadzi Keto z miasteczka Bydgoszcz. Mam przejechane 169749.72 km Jeżdżę z prędkością średnią 25.73 km/h Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

> 200 km

Dystans całkowity:20198.84 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:803:28
Średnia prędkość:25.14 km/h
Maksymalna prędkość:78.94 km/h
Suma podjazdów:108825 m
Maks. tętno maksymalne:186 (102 %)
Maks. tętno średnie:135 (74 %)
Suma kalorii:424456 kcal
Liczba aktywności:43
Średnio na aktywność:469.74 km i 18h 41m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
330.26 km
12:15 h 26.96 km/h:
Maks. pr.:55.26 km/h
Temperatura:19.0
HR max:157 ( 86%)
HR avg:122 ( 67%)
Podjazdy:1714 m
Kalorie: 7388 kcal

Testowa trzysetka

Sobota, 7 września 2013 · dodano: 07.09.2013 | Komentarze 14

Trasa: Bydgoszcz - Koronowo - Mąkowarsko - Tuchola - Tleń - Osie - Płochocin - Jaszczerek - Skórcz - Starogard Gdański - Swarożyn - Subkowy - Rudno - Gniew - Nowe - Warlubie - Dolna Grupa - Świecie - Niewieścin - Kusowo - Osielsko - Bydgoszcz

Trasa w założeniu nie miała nic wspólnego w podziwianiem widoków, zaliczaniem gmin czy zwiedzaniem ciekawych miejsc.
Głównie chodziło mi o przetestowanie na długiej trasie nowego siodełka wraz z jego ustawieniem. Generalnie siodełko dobrane metodą Id Match - Selle Italia sprawowało się bez zarzutu. Nie odczuwałem żadnego dyskomfortu, ucisku czy obtarć. Potwierdza to właściwy wybór modelu, z którym śmiało mogę wybierać się na kolejne długie trasy.
Ponadto chciałem przetestować zamontowany nowy uchwyt na kierownicę Extended Bar marki Topeak. Ze względu na ograniczoną ilość miejsca na kierownicy szosowej oraz jej grubość i zróżnicowaną średnicę zdecydowałem się na właśnie takie rozwiązanie. Do uchwytu miałem zamontowany GPS Garmina oraz lampkę. Uchwyt trzymał się bardzo stabilnie, bez jakichkolwiek drgań. Jedynie samo mocowanie taniej lampki pozostawiało wiele do życzenia. Lampka mocno drgała na dziurawych drogach ze względu na kiepskie dopasowanie gniazda mocowania lampki. Ostatecznie lampka będzie zmieniona na Sigma Pava.

HZ - 66%
FZ - 24%
Pz - 10%
cad - 84

Zdjęcia z trasy

Przygotowania do dożynek w Łyskowie © ketoketo

Kategoria > 200 km, Focus


Dane wyjazdu:
211.06 km
10:09 h 20.79 km/h:
Maks. pr.:44.07 km/h
Temperatura:29.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:683 m
Kalorie: 3971 kcal

Gminobranie na Wielkopolsce 2013 - dz.2

Środa, 17 lipca 2013 · dodano: 18.07.2013 | Komentarze 0

Trasa: Lubrza – Staropole – Pieski – Międzyrzecz – Bobowicko – Pszczew – Borowy Młyn – Trzciel – Miedzichowo – Bolewice – Grońsko – Lwówek – Pniewy – Chełminko – Duszniki – Śliwno – Kuślin – Wąsowo – Róża – Sątopy – Porażyn – Opalenica – Wojnowice – Buk – Niepruszewo – Lusówko – Sady – Kobylniki – Poznań

Zaliczone gminy (14):
Sulęcin, Międzyrzecz, Pszczew, Trzciel, Miedzichowo, Lwówek, Pniewy, Duszniki, Kuślin, Nowy Tomyśl, Opalenica, Buk, Tarnowo Podgórne, Rokietnica

Wyjeżdżamy na trasę bardzo wcześnie rano. Łąki okryte są oparami porannej mgły, która dodatkowo dodaje szczególnego uroku mijanych terenów. W Staropolu odnajdujemy pozostałości bunkrów, położonych w pasie Międzyrzckiego Rejonu Umocnień (MRU). Chwila na zwiedzanie, zdjęcia i ruszamy dalej w trasę. Przez Międzyrzecz, Pszczew i Trzciel jedziemy w obszarze Pojezierza Lubuskiego. Mijamy gęste lasy i skrycie rozlokowane w nich jeziora. Kawałek trasy musimy przejechać krajową 92-ką, gdzie panuje ogromny ruch, zwłaszcza TIR-ów. Odcinek do Pniew pokonujemy ze zbawienną pomocą emptrójek. Zaliczamy kolejne gminy do naszych zbiorów i powoli zmierzamy w kierunku Poznania. Na dworzec PKP docieramy z drobnym zapasem, skąd już tylko krótka podróż do Bydgoszczy.

Gminne fotki

Zamieniam rower na motocykl © ketoketo



Całkowita trasa wyjazdu


Dane wyjazdu:
201.08 km
09:57 h 20.21 km/h:
Maks. pr.:44.89 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:695 m
Kalorie: 3654 kcal

Centralne gminobranie - dz. 3

Czwartek, 11 lipca 2013 · dodano: 13.07.2013 | Komentarze 0

Trasa: Żeronice – Dobra – Potworów – Kawęczyn – Chocim – Ziemięcin – Tokary – Małgów – Koźminek – Sierzchów – Opatówek – Zduny – Kalisz – Tłokinia Kościelna – Dębe – Żelazków – Złotniki Małe – Stawiszyn – Stary Kiączyn – Kukułka – Słuszków – Stropieszyn – Prażuchy Nowe – Malanów – Turek – Międzylesie – Władysławów – Brudzyń – Janów – Ruszków Pierwszy – Koło – Powiercie Kolonia – Leśnica – Grzegorzew – Mikołajówek – Osiek Wielki – Mostek – Borki – Kramsk – Dębicz

Zaliczone gminy (23):
Dobra, Kawęczyn, Grzegorzew, Lisków, Koźminek, Opatówek, Kalisz, Żelazków, Stawiszyn, Słuszków, Mycielin, Ceków – Kolonia, Malanów, Turek miasto, Turek obszar wiejski, Władysławów, Brudzew, Kościelec, Koło miasto, Koło obszar wiejski, Grzegorzew, Osiek Mały, Kramsk

Rano znacznie chłodniej niż w poprzednich dniach, tylko 13 stopni Celsjusza. Szybko jem śniadanie, zwijam namiot i w drogę. Cały czas jest pochmurno i ponownie jak wczoraj wieje z zachodu. Zaczyna lekko padać, ale jadę bez deszczówki. Trochę przeczekuję deszcz jedząc drugie śniadanie. Kiedy przestaje padać ruszam w dalszą drogę. Do Kalisza jadę z bocznym wiatrem, który trochę pomaga, ale sytuacja się zmienia, kiedy odwracam się na północ. Jeszcze dwa razy łapie mnie deszcz, ale nie zatrzymuję się i jadę dalej. Dopiero późnym popołudniem robi się ciepło, w okolicach 20-22 stopni Celsjusza. Nocuję na polu przy kukurydzy z widokiem na położoną nieopodal bazylikę w Licheniu.

Gminne zdjęcia

Piękny widok na Wartę © ketoketo



Dane wyjazdu:
203.58 km
09:48 h 20.77 km/h:
Maks. pr.:36.39 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:533 m
Kalorie: 3740 kcal

Centralne gminobranie - dz. 2

Środa, 10 lipca 2013 · dodano: 13.07.2013 | Komentarze 0

Trasa: Chodów – Kłodawa – Dębina – Przedecz – Kłodawa – Drzewce – Biesiekiery – Grabów – Lisice – Byszew – Leszno – Świnice Warckie – Wartkowice – Tur – Poddębice – Domaniew – Dalików – Sarnów – Puczniew – Kwiatkowice – Górna Wola – Lichawa – Zygry – Otok – Zadzim – Pęczniew – Dybów – Borki Drużbińskie – Krępa – Dominikowice – Uniejów – Zieleń – Erwinów – Przykona – Żeronice

Zaliczone gminy (17):
Kłodawa, Przedecz, Olszówka, Grabów, Dąbie, Świnice Warckie, Wartkowice, Poddębice, Dalików, Parzęczew, Lutomiersk, Wodzierady, Szadek, Zadzim, Pęczniew, Uniejów, Przykona

Na trasę wyruszam około siódmej i już jest bardzo ciepło. Jadę po kolejne gminy do kolekcji. Tereny przez które przejeżdżam pod względem rolniczym wyraźnie różnią się od Kujaw. Gospodarstwa są dużo mniejsze, pola mocno rozdrobnione, a na łąkach pasą się krowy w małych stadach po kilka sztuk. Tereny nadal są płaskie jak poprzedniego dnia, praktycznie żadnych większych podjazdów.
Od godziny jedenastej na termometrze do końca dnia nie schodzi poniżej 30 stopni Celsjusza. Od gminy Lutomiersk przez około 80 km jadę po zachodni wiatr, który miejscami przeszkadza, ale za to pozwala dobrze znieść panujący upał. Namiot rozbijam na polu i po chwili przechodzi gwałtowna ulewa. Na szczęście zdążyłem.

Gminne zdjęcia

Baba - symbol gminy Babiak © ketoketo



Dane wyjazdu:
210.36 km
10:01 h 21.00 km/h:
Maks. pr.:35.74 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:656 m
Kalorie: 3962 kcal

Centralne gminobranie - dz. 1

Wtorek, 9 lipca 2013 · dodano: 13.07.2013 | Komentarze 1

Trasa: Gniezno – Jankowo Dolne – Trzemeszno – Zieleń – Trzemżal – Miława – Słowikowo – Orchowo – Wólka Orchowska – Bielsko – Ostrowo – Wójcin – Wilczyn – Wilczogóra – Wturek – Skulsk – Talarkowo – Wilcze Kłoda – Nykiel – Sompolno – Paprocin – Babiak – Izbica Kujawska – Wiktorowo – Sułkowo – Otmianowo – Boniewo – Choceń – Chodecz – Psary – Dąbrowice – Nowe Ostrowy – Kajew – Krośniewice – Głaznów – Chodów

Zaliczone gminy (16):
Gniezno miasto, Gniezno obszar wiejski, Trzemeszno, Orchowo, Wilczyn, Sompolno, Babiak, Izbica Kujawska, Lubraniec, Boniewo, Choceń, Chodecz, Dąbrowice, Nowe Ostrowy, Krośniewice, Chodów

Pociągiem z Bydgoszczy docieram do Gniezna. Spod dworca startuję już po godzinie siódmej rano. Bocznymi drogami kieruję się do Trzemeszna. Od wczesnych godzin rannych jest już ciepło, ale w powietrzu unosi się dziwna mgła. Przykrywa wierzchołki wież kościołów i kominów, ale tylko od góry. Około godziny dziewiątej zaczyna przebijać się słońce i szybko robi się bardzo ciepło.
Jadę wyłącznie bocznymi drogami z krajobrazem typowo rolniczym. Wszędzie pola uprawne i pasące się krowy na pastwiskach. Bardzo mało w tych okolicach terenów leśnych, poza niewielkimi połaciami małych zadrzewień. Za to mijam bardzo liczne w tych rejonach małe jeziora. Zaliczam kolejne gminy i od czadu do czasu robię zdjęcia co ciekawszych miejsc mijanych na trasie. Pogoda do końca dnia cały czas świetnie dopisuje . Rozbijam namiot na polu koło Chodowa, kilka kilometrów od Kłodawy.

Gminne zdjęcia

Trasa Szlaku Piastowskiego będzie mi towarzyszyła większość dnia © ketoketo



Dane wyjazdu:
225.40 km
07:45 h 29.08 km/h:
Maks. pr.:53.75 km/h
Temperatura:11.0
HR max:164 ( 90%)
HR avg:131 ( 71%)
Podjazdy:1387 m
Kalorie: 4708 kcal

Kaszebe Runda - 2013

Niedziela, 26 maja 2013 · dodano: 26.05.2013 | Komentarze 6

Trasa: Kościerzyna - Grzybowo - Wąglikowice - Wdzydze - Olpuch - Borsk - Wiele - Leśno - Laska - Drzewicz - Chociński Młyn - Małe Swornegacie - Funka - Charzykowy - Babilon - Zielona Huta - Zielona Chocina - Lipnica - Rekowo - Udorpie - Studzienice - Półczno - Gołczewo - Węsiory - Klukowa Huta - Stężyca - Koscierzyna

HZ - 39%
FZ - 51%
PZ - 10%
cad - 84

Startuję o 7.40 spod Urzędu Miasta w Kościerzynie. Niestety pogoda nie rozpieszcza, jest chłodno, tylko 8-9 stopni Celsjusza i pada drobna mżawka. Ruszam wraz z dużą grupa kolarzy. Przez miasto tempo jest spokojne, ale zaraz na wylocie Kościerzyny czołówka grupy nadaje duże tempo. Przez dobre kilkanaście kilometrów kręcimy około 30-37 km/h. Moja grupa zaczyna się rozpraszać. Większość zostaje z tyłu, a ja trzymam koło kolarzy w czołówce. Deszcz nie przestaje padać, ale przynajmniej dobrze się rozgrzałem i nie czuję chłodu. Mijamy pierwsze miejsca bufetowe na trasie, ale nikt nie zatrzymuje się, tylko jedziemy dalej. Pierwszy, i jedyny postój robię na 120 km w Charzykowach, gdzie zjadam lekki żurek z pieczywem na obiad. Uzupełniam izotonik w bidonach i w momencie wyjazdu orientuję się, że gdzieś zgubiłem jedną rękawiczkę. Chwilę szukam zguby, ale nic z tego. Czas nagli więc odpuszczam sobie dalsze poszukiwania i jadę tylko w jednej rękawiczce. Po krótkim postoju, kiedy ruszam na trasę, dosłownie mnie przewiewa od chłodu. Po kilku kilometrach w prawą dłoń (tej bez rękawiczki) jest mi tak zimno, że aż trudno zmienia mi się przełożenia. Przez dobre 40 km jadę sam, czasami wyprzedzając kolejnych kolarzy. Przed Bytowem dochodzi do mnie kolega z Katowic, z którym rozmawiając łatwiej pokonuje się liczne podjazdy na tym odcinku. Jedziemy ze zmianami, ale po pewnym czasie gubię kolegę i od tego momentu, aż do mety w Kościerzynie jadę samotnie. Generalnie jedzie mi się bardzo dobrze. Kondycyjnie nie mam żadnych problemów, jedynie pod koniec trasy daje znać o sobie tyłek, który walczy z nowym siodełkiem. Ostatnie 15 km do mety jadę pod czołowy wiatr, który wyraźnie spowalnia. Na metę wpadam jak na lotnym finiszu i chwilę później odbieram pamiątkowy medal za ukończenie dzisiejszego maratonu.

Przed startem do Kaszebe Runda 2013 r © ketoketo


Nagroda za ukończenie maratonu © ketoketo

Kategoria > 200 km, Focus, Maratony


Dane wyjazdu:
640.66 km
26:15 h 24.41 km/h:
Maks. pr.:51.26 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2079 m
Kalorie: kcal

Hardcorowe Mazowsze

Wtorek, 11 września 2012 · dodano: 13.09.2012 | Komentarze 17

Trasa: Bydgoszcz – Górsk - Toruń – Czernikowo – Kikół - Lipno – Skępe – Sierpc – Zawidz Kościelny – Koziebrody – Raciąż – Baboszewo - Płońsk – Dobra – Nowa Biała – Płock – Łąck - Gostynin – Strzelce - Kutno – Witonia – Łęczyca – Piątek – Bielawy - Łowicz – Kozłów Nowy – Sochaczew – Sanniki – Gąbin – Płock – Soczewka – Nowy Duninów – Wistka Królewska – Włocławek – Lubanie – Raciążek – Brzoza - Toruń – Przysiek – Pędzewo – Strzyżawa – Bydgoszcz

To chyba ostatni dogodny moment na zrobienie tak długiej trasy w tym roku. Prognoza pogody jest optymistyczna, bez deszczu a temperatura w nocy nie powinna spaść poniżej 10 stopni Celsjusza i do tego bardzo słaby wiatr. Załatwiłem więc dwa dni urlopu i postanowiłem pojechać na swoją życiówkę.
Wyjeżdżam na trasę o 7 rano bo chcę uniknąć dwukrotnej jazdy po ciemku w ciągu doby. Jadę z kompletnie lajtowym ekwipunkiem. Nie zabieram jedzenia oprócz 10 szt. batonów energetycznych oraz przygotowanego izotonika w saszetkach, poporcjowanego do rozpuszczenia. Jedzenie i picie zamierzam na bieżąco kupować w trakcie trasy, a nocą korzystać wyłącznie z zaopatrzenia na dużych stacjach benzynowych.
Od początku jadę wielokrotnie przejeżdżaną trasą do Torunia. Ruch samochodów od samego rana jest dość znaczny, ale jadę wygodnym, szerokim poboczem. Niestety w Toruniu muszę przebić się przez centrum oraz odcinek remontów drogi w kierunku wylotu na Warszawę. Przez kilka kilometrów jadę drogą ekspresową oczywiście łamiąc prawo, ale dzięki temu szybko wydostaję się na krajową 10-tkę. Na odcinku z Torunia do Lipna ruch jest naprawdę duży. Pokonuję parę pierwszych, większych pagórków, ale generalnie trasa jest płaska. Po prawie 100 km robię pierwszy postój na jedzenie, w które zaopatruję się w miejscowym Lidlu. Po odpoczynku kieruję się przez Skępe do Sierpca. Ten odcinek krajówka wiedzie przez zalesione okolice, których dalej będę szukać na próżno. Na szczęście nie wieje prawie wcale, dlatego też nie jest mi potrzebna żadna leśna ochrona. Po drodze mijam modne ostatnio leśne miejsca postojowe, które buduje się dosłownie w każdym leśnym zakątku. Przez Sierpc przelatuję główną drogą i po kilkunastu kilometrach zjeżdżam z krajowej 10-tki do Złakowa Kościelnego. Zaliczam kolejne gminy do kolekcji. Zaczyna robić się bardzo ciepło, jakby ponownie wracało lato. Termometr na postoju wskazuje aż 32 stopnie Celsjusza ! Po uzupełnieniu wody i krótkim odpoczynku pedałuję bocznymi drogami do Raciąża. Na małym, zadrzewionym rynku robię zdjęcia i nawiguję w kierunku Płońska. Nawierzchnia bocznych dróg jest tutaj zaskakująco dobra, poza kilkoma niewielkimi odcinkami. Dojeżdżam do Płońska. Pora na dłuższy odpoczynek. Odnajduję po drodze pizzerię, gdzie miła obsługa pozwala mi na wprowadzenie roweru do środka. Zamawiam średnią pizzę i tak schodzi mi prawie godzina na odpoczynek. Opuszczam Płońsk i jadę bocznymi drogami przez Dobrą, na skróty do Płocka. Już w ubiegłym roku przejeżdżałem przez to miasto i ciężko się je przejeżdża rowerem. Nie sposób ominąć centrum, a na dodatek muszę przedostać się na drugą stronę Wisły. Przejazd mostem jest trochę niebezpieczny bo jadę ulicą, a nie ścieżką rowerową i trochę blokuję dwa TIR-y za mną. Jeden z nich trąbi, ale jakoś daję radę. Długą prostą wyjeżdżam z miasta i na rondzie, na obrzeżach Płocka jadę w kierunku Gostynina drogą numer 60. Po drodze mijam zabudowania pałacu w Łącku – siedzibę zarządu Stada Ogierów. Docieram do obwodnicy Gostynina, gdzie na stacji benzynowej zatrzymuję się na dłuższy postój. Wyraźnie już odczuwam przejechany dystans. W nogach mam już 300 km. Zjadam drożdżówki i pączki oraz dwa batony energetyczne, które zapijam mocną kawą z ekspresu. Trochę siedzę na stacji i wysyłam sms-y do rodzinki. Z braku apetytu jakoś nie mogę specjalnie więcej w siebie wcisnąć. Przed odjazdem zjadam jeszcze na siłę dwie kupione, gotowe kanapki i pomału zbieram się do drogi. Zrobiło się już całkiem ciemno więc zakładam przednią mocną lampkę, odpalam tylną i wyruszam w drogę. Na skutek dłuższego postoju na odpoczynek ciężko jedzie przez kilka pierwszych kilometrów, ale dalej już jakoś się rozruszałem. Drugi raz w trakcie tego wyjazdu jadę drogą ekspresową z zakazem ruchu dla rowerów. Przed samym Kutnem trafiam na nowo wybudowany most nad jeszcze świeżym odcinkiem autostrady. Kutno omijam obwodnicą miasta. Po drodze na chwilę zajeżdżam do McDonalds’a po trzy hamburgery na drogę. Zjeżdżam z głównej drogi w kierunku na Łęczycę. Tuż przed samą Łęczycą dosłownie na kilka kilometrów wjeżdżam na krajową jedynkę by zaraz odbić w lewo, w stronę Łowicza. Jadę strasznie długą na około 30 kilometrów prostą. Ciągnie się tutaj tzw. szlak romański. Odcinek do miejscowości Piątek dłuży mi się w nieskończoność. Motywacja do jazdy spada i chyba czas ma empetrójkę. W Piątku jestem krótko po północy. Odnajduję pomnik symbolizujący geometryczny środek Polski. Próbuję robić fotki komórką, ale telefon przy tym oświetleniu słabo sobie daje radę. Siedzę dłuższą chwilę na pobliskiej stacji benzynowej i wypijam kolejną kawę. Zjadam także dwa batony energetyczne i ruszam w dalszą drogę. Znowu jadę cały czas długą prostą aż do samego Łowicza. Droga przez Bielawy jest kompletnie pusta i dzięki temu jedzie się bezpiecznie, tym bardziej, że droga nie ma wydzielonego pobocza. Od dłuższego czasu przednia lampka świeci wyraźnie słabiej i jestem zmuszony zmienić baterie. Okazuje się, że mocniejszy tryb pracy (20 luxów) jest mocno prądożerny i baterie wystarczają tylko na niecałe 4 godziny jazdy. Porażka, ale czego oczekiwać od mocnej, ale za to taniej, chińskiej lampki. Jadę i stale ziewam, do tego wyraźnie czuję już przejechany dystans i brak snu. Dwa razy po drodze zatrzymuję się na postój, na którym trochę chodzę żeby się orzeźwić. Pomimo, że noc jest wyjątkowo ciepła to przy zmęczeniu odczuwam wyraźnie zimno i pod cienką kurtkę windstopperową ubieram dodatkowo cieplejszą bluzę. Nareszcie docieram do przedmieścia Łowicza, gdzie pobijam mój dotychczasowy rekord dystansu – 401 km. Nawet nie chce mi się wjeżdżać do miasta tylko od razu kieruję się na stację benzynową BP Turbo Car. Fajna nazwa, może mnie też tam turbo podładują. Wewnątrz jest ciepło, gdzie nareszcie się rozgrzałem. Ostatnie kilometry przed Łowiczem było mi wyraźnie zimno, a szczególnie w stopy, ale to pewnie efekt zmęczenia. W barze na stacji zamawiam żurek i schabowy z frytkami. W sumie spędziłem tam 1,5 godziny aż poczułem się dość wypoczęty. Przed odjazdem smaruję łańcuch, bo przez ostatnie kilometry aż głośno rzęził od suchości. Zrobiło się widno i nawet słońce próbuje przebić się przez chmury. Wrócił dzień to i pojawił się optymizm do jazdy. Jest wyraźnie chłodniej niż wczoraj, ale przy temperaturze 18 stopni Celsjusza i tak jedzie się bardzo dobrze. Jadę główną trasą do Sochaczewa, gdzie od samego rana panuje ogromny ruch. Głównie TIR-y, w znacznej większości na wschodnich tablicach rejestracyjnych. Dobrze, że jest szerokie pobocze to jakoś daję radę jechać. Docieram do Sochaczewa, ale nie wjeżdżam do miasta, które na rowerze odwiedzałem już nie raz. Skupiam się na łykaniu kilometrów i przed samym Sochaczewem odbijam w lewo, w drogę nr 50, by dalej skręcić w drogę nr 577, w kierunku Gąbina, mając nadzieję na mniejsze natężenie ruchu. Zaczynam odczuwać lekki, ale co jakiś czas powracający ból w prawym kolanie. Nie jest mocny, ale trochę przeszkadza. Boję się tylko, aby nic więcej się nie działo. Do Włocławka jadę trasą wzdłuż lewego brzegu Wisły. Droga jest fajnie poprowadzona przez wiele kilometrów przy rzece, ale brakuje pobocza, co trochę denerwuje. Jestem zmęczony i już mniej uważam na przejeżdżające samochody. W okolicznych lasach wzdłuż drogi co jakiś czas robię krótkie postoje. Do tego zaczął padać słaby deszcz, który na szczęście po kilkunastu minutach ustąpił. Jednak zrobiło się szaro i pochmurnie, a przy tym wyraźnie chłodniej. Zaczyna doskwierać mi tyłek na twardym siodełku. Wiercę się to w prawo, to w lewo i są momenty, że już nie mogę usiedzieć tak mnie zaczyna boleć. W pewnym momencie zapada w głowie decyzja, że dojeżdżam do Włocławka i dalej już pociągiem do Bydgoszczy. Mam już serdecznie dość jazdy. Doczłapuję się wręcz do Włocławka i na pierwszej stacji benzynowej przed miastem staję na długi postój. Na liczniku mam ponad 530 km i może to już wystarczy. Po drugiej stronie ulicy, naprzeciw stacji Orlenu znajduję „Bar Krystyna”, gdzie zjadam obiad, a później tradycyjne drożdżówki i kawa na wzmocnienie. Rozważam wszystkie za i przeciw dalszej jazdy. Rekord kusi, ale i obawy są o kondycję, zwłaszcza psychiczną. Postanowione, ryzykuję jadę na kołach do Bydgoszczy. Z pomocą GPS-a omijam centrum Włocławka i wylatuję na krajową jedynkę. Przez wiele kilometrów ciągnie się nowy asfalt, a miejscami cały czas trwają prace remontowe związane z budową odcinka autostrady. Jedzie mi się nawet zadziwiająco dobrze jak na niedawne zmęczenie. Mocno mnie to podbudowało i zmotywowało do dalszej jazdy. Ruch jest dość znaczny, ale jakoś się tym nie przejmuję. Na wysokości Michalina i Wiktoryna aż do okolic Ciechocinka zdarzają się odcinki z gorszą nawierzchnią. Obawiam się o złapanie gumy, ale udaje mi się uniknąć pecha. Nie wiem, czy w tym stanie dałbym radę zmianie dętkę. Za przejazdem kolejowym na wysokości Aleksandrowa Kujawskiego i Ciechocinka zaczynają się niewielkie górki, które nieźle mnie dobijają. Do tego dwa odcinki objazdów akurat też pod górkę i szybko się umęczyłem. Przed Toruniem odpoczywam przed dalszą jazdą. Teraz tylko przejazd przez miasto i bliziutko do domu. Z dużą ulgą odliczam kolejne kilometry dzielące Toruń z Bydgoszczą, które mam wrażenie, że ciągną się strasznie długo. Wjeżdżam na most w Fordonie i jestem już praktycznie w domu. Ostatnie kilka kilometrów jadę jak w transie, ale to chyba efekt zmęczenia. Na miejsce docieram późnym popołudniem. W końcówce kolano mocno już mnie bolało, ale dopóki jechałem jakoś to znosiłem. Kiedy przed domem zsiadłem z roweru kolano tak już mnie bolało, że ciężko mi było wejść po schodach. Udało się.

Fotki z trasy

Gminne dożynki w gminie Iłów © ketoketo


Kategoria > 200 km, Focus


Dane wyjazdu:
401.48 km
18:34 h 21.62 km/h:
Maks. pr.:50.49 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1988 m
Kalorie: 7655 kcal

Rekordowy Gdańsk

Sobota, 25 sierpnia 2012 · dodano: 26.08.2012 | Komentarze 7

Trasa: Bydgoszcz - Osielsko - Kotomierz - Wudzyn - Serock - Świekatowo - Ostrowite - Lniano - Mszano - Tleń - Osie - Płochocin - Jaszczerek - Głuche - Skórcz - Bobowo - Starogard Gdański - Kokoszkowy - Godziszewo - Trąbki Wielkie - Żuławka - Straszyn - Gdańsk - Pruszcz Gdański - Pszczółki - Tczew - Subkowy - Lignowy - Gniew - Pieniążkowo - Nowe - Warlubie - Dolna Grupa - Morsk - Świecie - Niewieścin - Trzeciewiec - Sienno - Kotomierz - Nekla - Borówno - Żołędowo - Osielsko - Strzelce Górne - Jarużyn - Osielsko - Bydgoszcz

Na trasę wyruszam wraz z Jarkiem o godzinie 4 rano. O tej porze ruch jest niewielki i jedzie się bardzo dobrze. Szybko przejeżdżamy przez dobrze znane mi tereny i kierujemy się do Osia. Tutaj robimy pierwszy postój na jedzenie. Dalej trasa wiedzie przez część Wdeckiego Parku Krajobrazowego zalesionych partii Borów Tucholskich aż do Warlubia. Tutaj odbijamy na północ w kierunku Skórcza. Przekraczamy granicę wojewódzką i wjeżdżamy na tereny Pomorza i Kociewia. Powoli wypogadza się i robi się ciepło. Na rynku w Skórczu, przy nietypowej fontannie robimy kolejny food point. Zaczynają się pierwsze górki na trasie, które z małymi przerwami będą się ciągnęły aż do samego Gdańska. Docieramy do Starogardu Gdańskiego, gdzie robimy fotki na ładnie odnowionym rynku. Czas nagli, więc kierujemy się do Gdańska powiatową drogą numer 222. Były to dobry wybór, ze względu na dość małe natężenie ruchu samochodów. Wjazd do Gdańska wita nas wszechobecnymi remontami dróg. Jedziemy do centrum w kierunku Starego Miasta. Tutaj robimy dłuższy postój z małym zwiedzaniem ulicy Długiej wraz z sesją fotograficzną. Przy Fontannie Neptuna przeczekujemy niewielki deszcz i chwilę później wyjeżdżamy na trasę. Jedziemy krajową jedynką w kierunku Pruszcza Gdańskiego, który mijamy nieco z boku. Na tym odcinku trasy, aż do Tczewa Jarek narzuca niesamowite tempo jazdy. Trzydziestka mało kiedy spada z licznika i dzięki temu jedzie się fantastycznie. Od miejscowości Subkowy do Nowego nad Wisłą jedziemy odkrytym odcinkiem jedynki. Pobocze jest szerokie i w dobrym stanie, dzięki czemu można bezpiecznie jechać rowerem. Zaczyna trochę wiać w północnego zachodu. Nie jest to silny wiatr, ale przez ten długi, kilkudziesięciokilometrowy odcinek wyraźnie przeszkadza w jeździe. W okolicach Nowego łapie nas zmrok i dalej jedziemy pod osłoną nocy. Wzrasta natężenie TIR-ów, ale i tak jedzie się dobrze. Ustaje wiatr i walczymy wyłącznie z dużą ilością pagórków w tych okolicach. Ostatni postój kawowy robimy na stacji benzynowej przed obwodnicą Świecia. Powolutku czas nagli, bo Jarek śpieszy się do pracy no to w drogę. Tuż przed Bydgoszczą łapie nas burza z ulewnym deszczem. Pada tak mocno, że koniecznej jest przeczekanie ulewy na przystanku. Po 45 minutowym postoju, który nieco mnie uśpił ruszamy w drogę do domu.
Zjadłem na trasie: 4 kanapki, 2 paczki orzeszków w czekoladzie, 4 batoniki, 4 pączki, 4 drożdżówki, 3 banany, 4 brzoskwinie, wypiłem: 3 l wody i 1,5 l izotonika, 2 kawy.

Zaliczone nowe gminy - 6

Gdańskie fotki

Obowiązkowy punkt programu - fotka pod zabytkową Fontanną Neptuna © ketoketo




Dane wyjazdu:
211.46 km
07:39 h 27.64 km/h:
Maks. pr.:54.36 km/h
Temperatura:24.0
HR max:156 ( 85%)
HR avg:122 ( 67%)
Podjazdy: m
Kalorie: 3601 kcal

Nieplanowana 2-setka

Poniedziałek, 30 lipca 2012 · dodano: 30.07.2012 | Komentarze 2

Trasa: Bydgoszcz - Osielsko - Niwy - (Aleksandrowo - Strzelce Górne - Jarużyn) 4x pętla - Strzelce Górne - Gądecz - Włóki - Kozielec - Trzeciewiec - Niewieścin - Pruszcz - Łowin - Świekatowo - Serock - Nowy Jasiniec - Koronowo - Samociążek - Szczutki - Wojnowo - Słupowo - Mrocza - Kosowo - Nakło nad Notecią - Występ - Gorzeń - Łochowo - Lisi Ogon - Bydgoszcz

Rano wyjechałem na spokojną setkę w formie kilku pętli po podbydgoskich okolicach. Jechało się bardzo dobrze, noga podawała, no to postanowiłem pojechać dalej na trasę w okolice Nakła. No i tak zupełnie niechcący wyszła dwusetka.

HZ - 85%
FZ - 11%
PZ - 4%
cad - 88

Postój na PowerBara w Pruszczu © ketoketo
Kategoria > 200 km, Focus


Dane wyjazdu:
226.15 km
07:42 h 29.37 km/h:
Maks. pr.:54.36 km/h
Temperatura:22.0
HR max:168 ( 92%)
HR avg:134 ( 73%)
Podjazdy:1497 m
Kalorie: 5121 kcal

Kaszebe Runda

Sobota, 26 maja 2012 · dodano: 27.05.2012 | Komentarze 8

Trasa: Kościerzyna - Sycowa Huta - Wąglikowice - Wdzydze Kiszewskie - Gołuń - Olpuch - Wdzydze Tucholskie - Borsk - Wiele - Lubnia - Lesno - Parzyn - Laska - Asmus - Drzewicz - Chocimski Młyn - Małe Swornegacie - Funka - Charzykowy - Wolność - Pomoc - Babilon - Zielona Chocina - Lipnica - Rekowo - Udorpie - Studzienice - Połczno - Gołczewo - Sulęczyno - Węsiory - Klukowa Huta - Stężyca - Skorzewo - Kościerzyna

Wraz z grupką kolarzy oczekuję na start na placu przed urzędem miasta Kościerzyny. Przez dłuższe oczekiwanie robi się trochę nerwowo. Widząc wkoło w pełni karbonowe maszyny szosowe czuję się trochę nieswojo. Wreszcie nadchodzi 7.45 i rozpoczynamy maraton przejazdem przez bramki pomiaru czasu. Na początku przez miasto wyprowadza nas policyjny motocykl i dopiero poza Kościerzyną zaczyna się ściganie. Kolarze od samego początku narzucili ostre tempo. Przez pierwsze około 10 km trzymamy tempo w okolicach 35-37 km/h. Dla mnie to stanowczo za dużo. Odpuszczam więc koło i zostaję w tyle. W takim tempie od samego początku raczej nie dojechałbym za daleko. Jadę samotnie swoim rytmem i tak ciągnę aż do około 130 km. Dużo motywacji dodaje na trasie wyprzedzanie kolejnych kolarzy, a zwłaszcza tych, którzy startowali znacznie wcześniej przede mną. Znaczy to, że tempo mam dość dobre. Organizatorzy przygotowali na trasie łącznie siedem punktów bufetowych. Pierwszy food point omijam i zatrzymuję się dopiero na drugim bufecie, na 68 km w miejscowości Laska. Zawodników wita transparent „Laska wita kolarzy” w otoczeniu zaawansowanych wiekowo pań z koła gospodyń wiejskich w strojach ludowych. W szybkim tempie konsumuję drożdżówki domowego wypieku, banany i wypijam parę łyków kawy na orzeźwienie. Trasa maratonu jest malowniczo położona pośród ostępów Narodowego Parku Borów Tucholskich. Jedziemy bocznymi drogami, mijając co chwilę ukryte pośród drzew mniejsze i większe jeziora. W większości trasy nawierzchnia jest w dobrym stanie co sprzyja szybkiej jeździe. Dodatkowo drzewa osłaniają od wiejącego miejscami wiatru. Drugi, i ostatni mój postój na jedzenie robię w miejscowości Charzykowy na 105 km. Tutaj jem obiad w postaci makaronu z sosem i znowu banany, które zabieram również na drogę oraz uzupełniam bidony z izotonikiem. Wyjeżdżamy z Borów Tucholskich na otwarte przestrzenie. Czeka mnie długa na 44 km prosta aż do prawie samego Bytowa. Wiatr mam prosto w twarz, a do tego po drodze zaliczam niezliczoną ilość krótkich, ale stromych podjazdów. Na 140 km przychodzi kryzys i żele energetyczne przychodzą ze wsparciem. Pomimo dużej motywacji jedzie się ciężko. Nagle dochodzi do mnie kolarz, kolega Bartek z Gdyni. Od tego momentu jedziemy wspólnie wspomagając się wzajemnymi zmianami. Dopiero teraz doceniam jak dużą ulgę daje jazda na kole towarzysza, gdzie choć na chwilę można trochę odpocząć. Po kilkunastu kilometrach wracają siły i dalsza jazda staje się przyjemna. Przejeżdżam przez kolejny bufet, gdzie bez zatrzymywania się jeden z kolegów podaje mi bidony. Fajna sprawa, jak w prawdziwym tourze. Po kolejnych przejechanych kilometrach dochodzimy do kolejnej grupki kolarzy i jedziemy już większą grupką. Tempo trochę wzrasta, ale za to jazda jest łatwiejsza ponieważ jedziemy ze zmianami. W okolicach Sulęczyna obserwuję piękne widoki Szwajcarii Kaszubskiej. Rozległe połacie kolorowych pól w dolinach, poprzecinane znaczną ilością pagórków. Widok robi niesamowite wrażenie. Przejeżdżałem te tereny w ubiegłym roku w sakwami i miałem to samo wrażenie jakbym był w okolicach pogórza. Dojeżdżamy grupką kolarzy do Stężycy i pozostaje nam do mety około 12 km. Chłopaki zaczynają wyraźnie mocniej cisnąć i przez to grupka się selekcjonuje. Przez ostatnie 10 km z całej grupki pozostaje tylko czterech kolarzy i ciśniemy już naprawdę mocno w okolicach 37 km/h. Po drodze wyprzedzamy ostatnich kolarzy, którzy wystartowali o godzinie 10-ej na dystansie 120 km. Na 3 km przed metą mam takie tempo jak nigdy. Licznik pokazuje 42 km/h, a tętno powyżej 150 ud./min. Jedziemy szybko a chyba adrenalina powoduje to, że nawet nie czuję jakiegoś wielkiego zmęczenia. Meta jest z górki, przez którą przelatuję z ogromną prędkością. Poza metą przychodzi czas na wręczenie dyplomów i medali, i dopiero teraz odczuwam radość z ukończonego maratonu.

Myślę, że trasa była dość wymagająca, o czym świadczy chociażby ilość przewyższeń, prawie 1,5 km. Do tego miejscami mocno przeszkadzał wiejący wiatr. Zaliczyłem ostatnią brakującą gminę z tych okolic.
Do zobaczenia na trasie za rok.

HZ - 23%
FZ - 58%
PZ - 14%
cad - 89

Na mecie Kaszebe Runda (fot. B. Zarach) © ketoketo

Kategoria > 200 km, Focus, Maratony