Info

avatar Blog rowerowy prowadzi Keto z miasteczka Bydgoszcz. Mam przejechane 169749.72 km Jeżdżę z prędkością średnią 25.73 km/h Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
622.40 km
24:13 h 25.70 km/h:
Maks. pr.:56.35 km/h
Temperatura:30.0
HR max:165 ( 90%)
HR avg:127 ( 69%)
Podjazdy:3284 m
Kalorie:15684 kcal

Pierścień Tysiąca Jezior

Sobota, 2 lipca 2016 · dodano: 05.07.2016 | Komentarze 4

Trasa: Świękitki - Babiak - Reszel - Sztynort - Gołdap - Rutka Tartak - Sejny - Augustów - Wydminy - Mrągowo - Kikity - Świękitki

HZ - 44%
FZ - 47%
PZ - 9%
cad - 82

Zdjęcia z ultramaratonu.

Startuję w kategorii Open, o godzinie 7.55, w dziewiątej grupie startowej. Od początku całą grupą jedziemy w dobrym, szybkim tempie. Towarzysze zgodnie współpracują na zmianach, to i kilometry szybko upływają.

Na pierwszy punkt kontrolny w Babiaku (41 km) wpadamy tylko po podbicie książeczki maratonu i uzupełnienie zapasów wody i izotoników. Zaczyna się robić coraz cieplej, a przewidywane prognozy pogody już niedługo dadzą się wszystkim zawodnikom bardzo mocno we znaki.

Teren od samego początku jest bardzo mocno pagórkowaty, ale na razie jedzie się dobrze. Otrzymuję kolejne sms-y od moich wiernych kibiców z rodziny i kolegów, które dodatkowo motywują do jazdy.

Na drugim punkcie kontrolnym (Reszel), na 98 km moja grupka się rozpada. Większa część chce zostać dłużej na odpoczynek, aby chwile odetchnąć od narastającego upału. Pije dużo płynów, zjadam banany, arbuza, a batony zabieram ze sobą i szybko ruszam na trasę z doświadczonymi kolegami z BBTour-u. Jednak już po kilkunastu kilometrach ich tempo wydaje mi się za wolne dla mnie i odjeżdżam sam, zostawiając stawkę z tyłu.

Samotnie jadę przez dobre kilkadziesiąt kilometrów, gdzie na trasie dochodzę do Ola, który wyruszył ze startu znacznie szybciej przede mną. Chwilę rozmawiamy i rozjeżdżamy się, każdy swoim tempem. Dochodzę też do Remigiusza Ornowskiego (rekord trasy BBTour w 2014 r.), który na tym odcinku jechał jakoś wyjątkowo wolno.
Dojeżdżam do kolejnego punktu kontrolnego w miejscowości Harsz, na 153 km, urokliwie położonego na plaży, tuż przy jeziorze. Widok niecodzienny; z jednej strony plażowicze wypoczywający na brzegu i kąpiący się w jeziorze, a z drugiej strony co chwilę nadjeżdżający zawodnicy zmęczeni upałem, z których nie jeden chętnie skorzystałby z kąpieli w jeziorze.

Na punkcie nie zabawiłem zbyt długo, a i tak Wąski z ekipą oraz Olo spędzili tu znacznie mniej czasu niż ja i ruszyli szybko na trasę wcześniej. Zmusiłem się do wyjazdu i po kilku kilometrach dogoniłem Ola. W dalekiej perspektywie był Wąski z ekipą. Jako że na tym odcinku jechało mi się bardzo dobrze szybko doszedłem kolegów, którzy jednak woleli jechać swoim, wolniejszym tempem. Pognałem dalej sam. Po dłuższym czasie także zacząłem odczuwać skutki upału. Tempo jazdy wyraźnie mi spadło i momentami zacząłem się dosłownie wlec. Polewanie głowy wodą dodawało ulgę tylko na kilkanaście minut, ale dobre i to. Batony energetyczne przestały mi smakować, a cokolwiek słodkiego po prostu już mi nie wchodziło. Dosłownie na oparach przyjechałem na punkt do Gołdapi (218 km).

Chciałem zjeść coś normalnego, energetycznego, nie słodyczy, a tu niemiła niespodzianka tylko pomidory, jabłka (i jak z tego jechać) i znienawidzone banany. Zmusiłem się do tych ostatnich, przy okazji korzystając z pompy z wodą na rynku miasta, cały się oblewając. Na rynku panował duży ruch ze względu na start samochodów rajdowych na odcinku specjalnym odbywających się tutaj Rajdowych Mistrzostw Polski.

Z ogromnym zniechęceniem zmusiłem się do wyruszenia w dalszą trasę. Pojechałem wraz z dwójką kolegów Michałem i Mateuszem, z którymi od tego momentu przejechałem trasę maratonu aż do samej mety.

Odcinek do punktu kontrolnego w miejscowości Rutka-Tartak jechało mi się bardzo ciężko. To był dla mnie najtrudniejszy etap trasy. Jechałem wolno, a przy prędkości 23-25 km/h miałem stale wysokie tętno powyżej 140 ud./min. Nawet zwalniając jeszcze bardziej nie mogłem uspokoić tętna. Prawdopodobne były dwie przyczyny; po pierwsze panujący ogromny upał, a po drugie brak wystarczającej ilości czasu na regenerację po ukończonym 10 dni wcześniej Brevecie 1000 km w Pomiechowku. No cóż miałem nauczkę, ale jechać trzeba dalej. Dodatkowo niezliczona ilość podjazdów mocno wybijała mnie z rytmu jazdy.

Z ulgą dotarłem na punkt kontrolny w Rutce-Tartak (273 km), gdzie koniecznie chciałem się dobrze najeść na dalszą część trasy. I po raz kolejny rozczarowanie; do jedzenia tylko ciepła zupa pomidorowa (za to bardzo dobra) i kanapka, do tego wafelek Grzesiek i banan. Wypiłem colę i kawę, a w między czasie dojechali zawodnicy z kategorii Solo, m.in. Wiesiu Jańczak i Turysta. Chwilę później pojawił się Wąski. Po prawie godzinie spędzonej na punkcie zmusiłem się do dalszej jazdy w towarzystwie kolegów Mateusza i Michała. Wraz z upływem przejechanych kilometrów nieco spadła temperatura i zrobiło się już bardziej znośnie. Zaczęło mi się trochę lepiej jechać, a tętno dało się trochę obniżyć i uspokoić. Po drodze zaliczamy kolejny punkt kontrolny w Sejnach (310 km). Zapada zmrok więc jedziemy już dobrze oświetleni. Odcinek do punktu w Augustowie jedzie się bardzo dobrze, odzyskałem siły, to i średnia wyraźnie wrosła. Cały czas trzymamy prędkość na poziomie 31-33 km/h, aż do samego punktu.

Punkt w Augustowie (353 km) super zaopatrzony w jedzenie. Zjadam dwudaniowy obiad i dodatkowo rzeczy, które tylko dałem radę w siebie wcisnąć. Tak zaopatrzony mogę śmiało jechać dalej w trasę. Tuż przed wyruszeniem zaczyna padać, więc ubieramy się na deszcz, ale jechać trzeba. Do kolejnego punktu długa droga w nocy, ok. 80 km, z czego prawie dwie godziny jedziemy w ulewnym deszczu. Jest dość ciepło, ok. 19 stopni Cejsjusza, więc jedzie się w miarę dobrze.

O świcie przyjeżdżamy na punkt w Wydminach (438 km). Jest dużo jedzenia, same smaczne rzeczy, które zjadam ze smakiem. Przez chwilę poleżałem sobie na leżaku, ale koledzy wzywają, że czas ruszyć dalej. Wyjeżdżamy, a na niebie pokazują się ciemne, ołowiane chmury. Długo na deszcz nie trzeba było czekać. Rozpadało się tuż przed Rynem. Z czasem deszcz przeszedł w gwałtowną ulewę, a przy temperaturze 14 stopni Celsjusza zrobiło mi się wyraźnie zimno. Długie zjazdy strasznie mnie wychładzały. Kiepskiej jakości nawierzchnia z ogromnymi połatanymi dziurami wymagała większej uwagi przy zjeżdżaniu. Od ściskania kierownicy bolały mnie dłonie. Obecność punktu kontrolnego w Mrągowie (517 km) tylko pogorszyła sprawę. Ogrzewane pomieszczenie z ciepłą herbatą, z chwile później na zewnątrz ponownie deszcz i zimno. Moja motywacja do dalszej jazdy spadła do zera. Dobrze, że nie było jakiegoś samochodu serwisowego bo mogłyby pojawić się myśli o wycofaniu z imprezy i to na 100 km przed metą.

Ostatnia setka do mety z punktem kontrolnym w Kikitach (565 km) po drodze to jazda w nieustającym deszczu, cały czas góra-dół z niekończącą się ilością podjazdów, oczywiście z beznadziejną nawierzchnią.

Ostatnie kilkanaście kilometrów przed metą przestało padać i na chwile wyszło nawet słońce aby w glorii wjechać na metę. Koniec.

Maraton okazał się dla mnie dość trudny. Głównie ze względu na panujące upały i zmęczenie poprzednią imprezą (Brevet 1000 km). Na przyszłość muszę rozsądniej podejść do grafika startów. O skali trudności pogodowych niech świadczy fakt wycofania się aż 16 zawodników z maratonu, w tym kilku bardzo mocnych osób, zaprawionych w takich trasach.

Czas netto - 24 godz. 13 min.
Czas brutto - 28 godz. 36 min.
Miejsce w kategorii Open - 14 (na 90 startujących)
Miejsce w Generalce - 27 (na 115 startujących)
Zaliczone nowe gminy - 30



Dekoracja zawodników, którzy ukończyli ultramaraton Pierścień Tysiąca Jezior.

Kategoria > 200 km, Canyon, Maratony



Komentarze
Waskii
| 12:37 środa, 6 lipca 2016 | linkuj Widać było po Tobie ten brevet ale wg mnie mądrze przetrwałeś ten duży kryzys od Sztynortu do Rutki i później było już tylko lepiej. Obserwowałem to by sam miałem identyczne problemy związane ze zmęczeniem nóg czerwcowym przebiegiem. Pewnie gdyby pogoda w sobotę była dla nas łaskawsza to lepiej by się jechało ale co nas nie zabije to nas wzmocni. Graty z ukończenia mimo przeciwności ale z drugiej strony z taką osobistą kibicką/kibicami to chyba większym problemem jest nie ukończyć :)
dodoelk
| 08:18 środa, 6 lipca 2016 | linkuj gratulacje
Jazz
| 05:10 środa, 6 lipca 2016 | linkuj Gratulacje za wytrwałość i ukończenie kolejnego ultra.
Jurek57
| 19:27 wtorek, 5 lipca 2016 | linkuj Brawo !
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!